Z Romkiem Rogowieckim w Radiu Dla Ciebie rozmawiamy o filmie „Boy 7”:
– Wiesiek, mamy dziś na tapecie film zatytułowany „Boy 7”. Jego bohater budzi się w metrze i nie pamięta nic: ani jak się nazywa, ani kim jest, ani co tutaj robi. To bardzo stara zagrywka i zastanawiam się, kiedy ona się wreszcie filmowcom znudzi.
– Otóż nigdy, bo kultura popularna składa się z refrenów, które lubi sobie przepowiadać zmieniając tylko nieznacznie kostium. Przypominam Ci, co i tak wiesz, że pierwszy szerzej znany bohater, który cofa się w przeszłość po własnych śladach to Edyp z dramatu Sofoklesa wystawiony w Atenach w 429 roku przed naszą erą. Sofokles był młodzieńcem wykształconym, biegłym w literaturze i w tańcu, w dodatku bywałym i obytym. Pamiętaj też, że to dzisiaj, w szkole czytanie Sofoklesa jest dla ucznia katorgą. W czasach, kiedy Sofokles tłukł te swoje kawałki było odwrotnie. Chciałoby się powiedzieć, że na jego sztuki tłumy waliły drzwiami i oknami, gdyby amfiteatry greckie miały drzwi i okna.
– To znaczy, że Sofokles to był twórca – jak na tamte czasy – z gatunku pop. Coś jak Robert Ludlum? Bo przecież to on wylansował najsłynniejszego w dzisiejszej popkulturze faceta, który się budzi i nic nie pamięta. Jasona Bourne’a!
– Tak, Sofokles był kimś na kształt antycznego Ludluma, tylko pomysłów miał znacznie więcej. Wyobraź sobie, że on nastukał aż 120 sztuk dramatycznych, niestety do naszych czasów przetrwało tylko siedem. I już jako szczeniak wygrywał zawody dramaturgiczne. A tam nie było żadnego jury! Tam publiczność głosowała nogami. To, co wymyślił musiało się podobać publisi, bo by go wybuczała i następnym razem nie przyszła. Więc Sofokles kombinował. Wprowadził na przykład trzeciego aktora, co spowodowało, że jego sztuki były w pewnym sensie odpowiednikiem dzisiejszego kina akcji. Dalej: historii nie opowiadał chór, jak to bywało przed nim, ale kazał aktorom wszystko rozgrywać na oczach widzów, zdynamizował dialogi. Tak, w tamtych czasach – to były takie filmy akcji.
– No tak, ale – jak pamiętam ze szkoły – te jego sztuki są strasznie pesymistyczne. I to się tym starożytnym Grekom tak bardzo podobało?
– Romek, on miał nosa! Przeczuwał, że pub lisia lubi taką oto sytuację, kiedy główny bohater ma przeciwko sobie władców, bogów, szefów, różne instytucje – bo inaczej byłoby nudno. Ale – uwaga! – on się nie poddaje. Walczy do końca w imię jakiejś wyższej racji moralnej, jakiegoś przekonania, które mu przyświeca. Wszyscy dookoła mówią mu: daj sobie spokój, a on nie i nie!
– Tak działała Antygona – znowu: pamiętam ze szkoły. Taki był Edyp, który nic o sobie nie wiedział, ale uparł się, żeby się dowiedzieć. I okazało się, że niechcący zabił własnego ojca i ożenił się z własną matką.
– Otóż to. I ten Edyp został przeniesiony w skali jeden do jeden do współczesnej kultury pop. Z tym, że ona rzadko bierze Edypa w całości. Najczęściej wystarcza jej to, że facet się budzi, nic o sobie nie wie, więc uparcie idzie po własnych śladach i dowiaduje się o sobie bardzo nieprzyjemnych rzeczy.
– No i jak to się ma do naszego filmu „Boy 7” w reżyserii Lourensa Bloka?
– Średnio się ma. Chłopak budzi się w metrze w Belgii, w niedalekiej przyszłości. A Belgia przyszłości to państwo opanowane wręcz paranoją bezpieczeństwa i kontroli. Co po niedawnych zamachach nie jest ani dziwne, ani nieprawdopodobne. Chłopak na dzień dobry daje – sam jeden – po buzi całemu patrolowi policji. A potem niespodziewanie dostaje instrukcje dalszego postępowania od przygodnej kelnerki w restauracji. Bo cały świat dookoła okazuje się tylko umowny, a w podziemiu działa ruch oporu i ten ruch wybrał sobie chłopaka na przywódcę powszechnego buntu przeciw wszechobecnej kontroli.
– Ale ja już chyba widziałem ten film. Przecież taką rolę pełnił Neo w filmie Matrix.
– Podobną rolę grał przywódca buntu przeciwko władzy maszyn w „Terminatorze” ze Schwarzeneggerem. A jak by się komuś chciało poczytać na przykład „Zabójczą pamięć” Kena Folletta, to też tam znajdzie faceta, który się obudził, nic nie pamięta, apotem się okaże, że idąc po własnych śladach uratuje świat.
– A ten nasz „Boy 7” jak by wypadł w zestawieniu z tymi tytułami?
– Średnio. Film o spisku, ale kameralny, z atmosferką, lekko futuro, trochę w stylu art house, klimatyczne zdjęcia, a że bohaterem jest chłopak, więc podpada pod kategorię „teen science fiction”. Bo miłość nastolatków jest tu kluczowa.
– Ale nie byłbyś sobą, gdybyś nie powiedział, co ci w tej fabułce nie pasuje.
– Wiesz, Romek, wszystko mogę przełknąć, ale nie to, że facet kręci film o gościu który nic nie pamięta i idzie po własnych śladach, jak by robił to pierwszy raz w dziejach ludzkości.
– Bo pani zadała Sofoklesa, a on pewnie nie przeczytał.
– Siadaj! Dwója!