Drodzy Państwo,
Spacerujemy sobie tam i z powrotem po historii polskiego bigbitu i raz po raz natrafiamy na rzeczy dziwaczne i ciekawe, ale każda ciekawa jakoś tak z osobna, nie wiadomo, pod co je podczepić. No to zbieramy te – jak mówią telewizyjni wróżbici – podczepienia jak leci.
Nie wiadomo, co zrobić z nie do końca zrozumiałymi odmianami gatunkowymi w polskiej muzyce popularnej. Weźmy protest song – jak je w Anglii śpiewał Donovan a w Stanach Joan Baez, to zrobiła się na nie moda i u nas. No tak, ale te pieśni protestu były tam wymierzone w wojnę w Wietnamie, w nędzę, głód. A u nas co druga ballada, jeżeli nie była o miłości chłopaka i dziewczyny, tylko o miłości tak więcej ogólnie, od razu nazywana była protest songiem. A tymczasem prawdziwych protest songów mieliśmy niewiele, ot choćby „Te bomby lecą na nasz dom” zespołu Blackuot. Sam tytuł wart Nobla. Dalej – mieliśmy nasz folk beat, czyli ludowiznę i pseudoludowiznę, taką muzyczną cepelię. Zespól No To Co, na którego koncerty przychodził i brawami nagradzał sam premier Józef Cyrankiewicz, grywał w opracowaniu bigbitowym piosenki ludowe jak leci – od Opola przez Łowicz, Kaszuby po góralszczyznę. To się zresztą odbijało w strojach muzyków, które były ludowe, to znaczy – jak muzyk miał spodnie od stroju krakowskiego, to do tego koszulę kaszubską i serdak góralski. Ale nikt nie mógł się przyczepić, że nie nosi stroju ludowego. Na modłę góralską śpiewali naturalnie Skaldowie, ale oni – żeby było jeszcze ciekawiej – ubierali do tego strojne operetkowych huzarów, takie jakie wylansowali Beatlesi okładką płyty „Klub samotnych serc sierżanta Pieprza”. Kiedy kawałki pseudoludowe śpiewały z kolei Czerwone Gitary – takie „Ładne oczy masz” czy „Balladę pasterską” – to nosili eleganckie czarne garnitury, a na klatach piętrzyły się im obfite żaboty. Folk-beatowym zespołem byli – a jakże! – Trubadurzy. Oni w kwestii folkloru poszli po całości. Bo był to folklor dość mglisty – miejscami cygański, miejscami białoruski lub ukraiński czy mazowiecki, sporadycznie zalatywało góralszczyzną, jak wówczas, gdy składali muzyczny hołd zbójnikowi Ondraszkowi. I jak Trubadurzy śpiewali przykładowo:
„Przeminęło z wiatrem tyle wspomnień
Ile Dniepr o brzegi rozbił fal
Ale nie możemy cię zapomnieć
Twoich czarnych oczu wciąż nam brak!
Wiera, Wiera, czarne oczy miałaś
Wiera, Wiera, kto nie kochał cię?”
To oczywiście ubrani byli w stroje trzech muszkieterów z powieści Aleksandra Dumasa. Alibabki z kolei zaczęły od folkloru z Jamajki, bo jeszcze w roku 1965 umieściły na maxi singlu piosenkę „W rytmach Jamajca Ska”. Potem lansowały folklor cygański, na przykład w „Cygańskiej balladzie”, a wreszcie folklor podhalański do kompletu. A cały ten ludowy repertuar śpiewały konsekwentnie w jednym stroju, czyli w ekstra miniówach.
Nie wiadomo, co zrobić z dykcją naszych gwiazd. Jak Mietek Fogg, który – wiadomo z filmu – był równy gość miał zaśpiewać: „Nie ma już seansu w starym kinie”, to zawsze śpiewał: „Nie ma jusseansu w starym kinie”. A jak miał śpiewać „Chodźmy miła pod nasz stary dąb”, to zawsze szedł na skróty i śpiewał „Chodźmy miła pod nasstary dąb”. To jest ponadpokoleniowe. To się ciągnęło. Jak Kain Stanek śpiewała o autostopie i miała w tekście: „Będzie wiózł nas dziś ten wóz”, to zawsze wychodziło jej: „Będzie wiózł nasz dziś ten wóz”, no i śląską wymowę też naturalnie było u Kasi słychać, ale nie szkodzi – ja ta gwara lubia. A pamiętają Państwo piosenkę o morle? Jako to nie? Przecież Kasia Stankiewicz z zespołu Varius Manx wyraźnie śpiewała: „Widziała morła cień”. A jak Andrzej Piaseczny wywodził „Prosto do nieba wziełaź mje”? A przecież najtrudniejsze do poprawnego wymówienia zdanie w polskiej piosence „Asfalt ulic jest dziś śliski jak brzuch ryby” Seweryn Krajewski wykonał nienagannie. Można? Można.
Nie wiadomo, co zrobić z kiksami gramatycznymi. Do legendy przeszło sformułowanie z piosenki Urszuli Sipińskiej: „Zapomniałam twoje oczy”. Przecież zapomina się – dopełniacz – kogo czego i Urszula powinna była śpiewać: „Zapomniałem twoich oczu”, zostały na szafce w przedpokoju. W roku 1967, kiedy piosenka została zaśpiewana liczne polonistki jak Polska długa i szeroka robiły dzieciakom specjalne wykłady na temat barbaryzacji języka, jakiego dopuszczają piosenkarze. Przed wojną nie do pomyślenia! Tymczasem rację miała autorka tekstu Inka Korniszewska, bo po prostu zastosowała środek stylistyczny zwany elipsą, polegający na opuszczeniu oczywistej części zdania. A zdanie powinno było brzmieć: Zapomniałem – jak wyglądają – twoje oczy.
Zdarzało się, że w śpiewanej rymowance było o jedną sylabę za dużo. I co za problem, sylabę się ucinało i po krzyku. Helena Majdaniec śpiewała do ukochanego: „Jutro będzie dobry dzień, Tylko małą prośbę spełń”. Po polsku powinno być: „Tylko małą prośbę spełnij”, ale ukochany i tak rozumiał, o co chodzi. Krzysztof Cugowski w pierwszej wersji śpiewał w utworze „Pieśń niepokorna”, że tę pieśń niektórzy, wybrańcy, „podjąć ją umią”, dopiero potem ktoś mu wytłumaczył i śpiewał już: „Tylko niektórzy ją podejmują”. Krystyna Prońko wyśpiewała „Za czym kolejka ta stoi”. Kolejka jeżeli stoi za czymś, to na przykład za rogiem, a tu chodziło o to, po co ta kolejka się ustawiła. I tu sobie pani Krystyna odpowiadała już poprawnie: „Po szarość, po szarość, po szarość”. A moje ukochane zdanie z rodzimego repertuaru piosenkarskiego zawiera się w utworze disco polo, którego refren zaczyna się słowami: „Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem”. Śpiewało go mnóstwo „podmiotów wykonawczych”. Za każdym razem jednak piosenka zaczyna się:
„Malowane na niebiesko okiennice,
Słoneczniki wyglądają na ulicę.
I – uwaga – Na podwórzu kundel biały pręży się jak bury kot”.
No tak, ten pies czyli kot wykracza już poza granice mojej wyobraźni.