Jesień w lasach w normie:
Kałuże: dolne strefy stanów średnich. W Szreniawie ubyło trzy:
Wszyscy rzucili się na dziennikarkę Ewę Stankiewicz, która spekuluje, że śmierć rodziny dziennikarskiej w wybuchu gazu w Katowicach to mógł być efekt działania rosyjskich służb specjalnych. Chciały w ten sposób postraszyć i zmobilizować innych prorosyjskich „agentów wpływu” do jeszcze wydajniejszej pracy nad lansowaniem polityki Putina. I zaczęło się to, co mnie zawsze denerwuje – „przemawianie do rozumu”. Że to pomysł księżycowy, naciągany, że co ma rosyjski wywiad do jakiegoś dziennikarza ze Śląska itd. Autorzy internetowych postów idą, jak zwykle, na skróty i mnożą wobec dziennikarki epitety, których nie ma sensu powtarzać, bo i tak wszyscy się ich domyślają.
Moim zdaniem – nie tędy droga! Nie wolno odwodzić podobnych osób i instytucji od ich stylu myślenia. Także wówczas, gdy się z nimi nie zgadzamy. Wręcz przeciwnie! Należy ich utwierdzać i umacniać w przekonaniu, że racja jest po ich stronie. A tylko ludzie ogłupieni, w głupocie zatwardziali, zawistni, zazdrośni itd. nie chcą przyjąć do wiadomości ich przesłania. Dlaczego tak? Bo oni są solą naszego życia. Bez nich codzienna, medialna pożywka miałaby konsystencję papki i smak kartonu.
No, bo załóżmy, że np. ks. Rydzyk pewnego dnia przejąłby się krytyką medialną i upodobniłby swoje radio do – powiedzmy – czegoś na kształt Jedynki, Trójki czy Dwójki. Zresztą obojętnie czego. I co? Z grona tych kilku milionów ludzi, którzy myślą jak on, nie ubyłoby ani jednego. Oni tacy są i tak myślą: czy mają swoje radio, czy nie. A taki facet jak ja straciłby w życiu mnóstwo frajdy, jaką nieustannie daje mi słuchanie tej stacji. Są w eterze dziesiątki innych, ale żadne radio nie jest w stanie zastąpić tego jednego, jedynego.
„- Leonie, zmiany nie są dobre” – pada w jednym z moich ulubionych filmów pod adresem pewnego Zawodowca. Otóż to!
Dziś w galerii Malta Dorota na całkiem pobieżne zakupy poświęciła 2,5 godziny (ja sobie czytam książkę w kawiarni). Kiedy szliśmy już do samochodu dojrzała jednak tę jedną, jedyną bluzkę, o której śniła w bezsenne noce. Są sobie przeznaczone. Podobna okazja już się nie powtórzy! Więc jeszcze tylko do tego jednego sklepu!!!
Wystarczyło jej jednak tylko jedno spojrzenie w moim kierunku i natychmiast wycofała się z tego zamiaru.
W Poznaniu, na Jeżycach, zapaliło się mieszkanie na parterze kamienicy. Zaprószenie ognia. Wyglądało groźnie, ale nikt nie ucierpiał. Na witrynie „Głosu Wielkopolskiego” anonimowy komentator skwitował to wierszem. Utwór odnosi się raczej do wypadku w Katowicach, ale jego przesłanie wydaje się bardziej uniwersalne:
To nie gaz Was zabił, to Polska zrobiła
Gdy sąsiadów z eksmisją na bruk zaprowadziła
Kiedy pracy, ni nadziei nie dała desperatom
Oni w niebo ulecieli i Was skazali na to
To ojczyzna, zarządzana przez marnych amatorów
Którzy trwają przy korycie bez sensu, dla pozoru
Odebrała nam ojczyzna i złamała serce
Tego bólu, wiem to dobrze, będzie teraz więcej….
Można to samo napisać prozą, ale jak się zrymuje, to rzecz nabiera dostojeństwa. Proza?! Żadnego porównania!
W moim rodzimym mieście bezprawia dzień jak co dzień. Przestępstwa są coraz bardziej wyrafinowane. Oto pewien złodziej w piwnicy bloku na os. Armii Krajowej wyszarpnął skobel i ukradł rower. Po czym wsiadł na niego i odjechał. Główną ulicą. Rozumował słusznie. Jak ktoś jedzie na rowerze, to zachodzi domniemanie, że jedzie na swoim. I tę jego brawurową jazdę zdjęła osiedlowa kamera. Bo, żeby pomyśleć o monitoringu, o którym zawiadamiają liczne ogłoszenia, taki sprytny to on jednak nie był:
Gdyby Państwo go zauważyli (te czerwone rękawiczki!), jak jedzie na swoim świeżym nabytku ulicą waszego miasta, podaję numer komendy w Jarosławiu: 16 624 03 22. Ostrzegam: jedzie (jak widać) tak pewnie, że teraz to już może być wszędzie!
„Anything Goes! The David Brubeck Quartet Plays Cole Porter”. Weteran jazzu działa pedagogicznie. Jakby grał i mówił: zobaczcie, jakie to fajne, jak przyjemnie zrobione, jak miło do tego złożyć dłonie na fortepianie. I jak przy tym można się bawić. Tak podaje np. „Love For Sale”. Jazz często ceni się za pasję. Brubecka należałoby cenić raczej za spokój.
Nie udało mi się ustalić związku tych pięknych nóg z jazzem. Przypomniał mi się tylko Tuwim: „Nawet najpiękniejsze nogi gdzieś się kończą…”
Wikipedia: „Brubeck zmarł na zawał serca w drodze do swojego kardiologa”. Każdy z nas kiedyś nie zdąży do jakiegoś kardiologa…: