Po unieruchomieniu miasta z racji maratonu w Poznaniu huczy. Najbardziej sensowne wydały mi się postulaty, by maratony w przyszłości odbywały się w poniedziałki. Skoro niezłe jaja były w niedzielę, to jakie numery mogłyby odchodzić w mieście zamkniętym na poniedziałek?!
Reklama mieszkania w poznańskim radiu: „Nie bądź osłem. Nie daj się rozdzielić z ukochaną. Zamieszkaj na osiedlu…”
Wczoraj byliśmy w zoo z córeczką znajomych. Najsłynniejszy osioł w Polsce wyglądał tak:
Zdjęcie nie odda tego, jak bardzo był apatyczny. Nie zdziwiłbym się, gdyby mu dosypali jakiegoś bromu. Bo dyrektor zapewne kalkuluje trzeźwo: ta radna PiS-u od kopulujących osłów może jednak wygrać wybory (w jakiejś tam kategorii). I czego jak czego, ale tego osła i jego dyrektora, to ona już nie zapomni do końca życia. A wtedy…?
W każdym razie w zoo było tak pół na pół. Połowa zwierząt żywych, połowa sztucznych. Oczywiście, te sztuczne są znacznie bardziej ciekawe. Na przykład to zwierzę z piosenki:
Oraz to – z powieści o Alicji i z „Matriksa”. Ale ja za królikiem, niestety, nie pobiegłem. I tkwię we własnym matriksie:
I najweselszy widok w zoo: szereg pustych klatek:
Jeszcze reminiscencje wrocławskie. Na Ostrowiu Tumskim pomnik kardynała Kominka:
Poniżej słynny cytat z „Orędzia biskupów polskich do niemieckich braci…” z 1965 roku, napisanego (po niemiecku!) przez tegoż hierarchę:
Zawsze mnie to ciekawiło. Skoro biskupi wystąpili z tym aktem przebaczenia w imieniu narodu, to naród widocznie musiał się tego domagać. W dwadzieścia (i mniej) lat po wojnie naród widocznie masowo naciskał na duszpasterzy, kiedy oni wreszcie się zbiorą do kupy i w imieniu narodu przebaczą Niemcom te Auschwitze i Treblinki. Bo przecież tak dalej nie da się już żyć. Przebaczenie zakłada, że ktoś zrozumiał swoją winę, przyjął ją, zamierza naprawić. A przede wszystkim – prosi o przebaczenie. Niemcy zapewne masowo nas prosili. I biskupi – pod tym ogromnym naciskiem dziesiątków milionów katolików – wreszcie wzięli i przebaczyli. Bo skoro tak nieustannie proszą i błagają…
Po czym na kilka tygodni, jak podaje historia, zapadła denerwująca cisza. Bo my Niemcom przebaczyliśmy. I w porządku. Ale nerwy brały się z niepewności, czy Niemcy przebaczą nam? Nie było łatwo, ale w imieniu milionów Niemców (zapewne także były masowe naciski) biskupi niemieccy zwrócili się ze słowem przebaczenia. Wprawdzie dość niejasnym, ale nie czepiajmy się.
A teraz? Ciągle na ten temat wypisują jakieś bzdury. Ot, sobotnia „Gazeta Wrocławska”, a w niej wywiad z prof. Jerzym Maroniem, historykiem wojskowości:
Kończy się słowami: „… i choć wierzę, że w końcu dojdzie do pojednania między szarymi Polakami i szarymi Niemcami, to jednak musi minąć dużo czasu”. Co to za gadanie?! Od „Orędzie biskupów” minęło pół wieku. Zgodnie z nim, myśmy Niemcom wszystko przebaczyli już 50 lat temu. Biskupi napisali to wyraźnie! Auschwitz? Nie ma sprawy, przebaczamy. Każdemu może się zdarzyć.
A co do Wrocławia to na ścianach malują tam same świństwa. W Poznaniu nie do pomyślenia:
Nic dziwnego, że jakaś pobożna ręka ostrzega na murze: „Konfliktem nuklearnym w 2017 roku rozpocznie się Apokalipsa”. Nareszcie!:
„Sukces” (1968) Niemena. Ludowy kawałek o pożarze stodoły podczas wesela śpiewa jak wczesny Presley. Nawet rosyjską „Bradiagę”, czyli „Włóczęgę” wykrzykuje jak by to był wzorcowy kawałek w stylu soul. W tym samym stylu „Allilah” ze śpiewem muezina – jak wschód, to wschód. Awantura się wywiązała, kiedy Piwowski pod takim tytułem nakręcił krótkometrażówkę o idolu. Tu na widowni ryczy tłum fanów, a tam w garderobie Niemen mówi, że najmniej zależy mu na popularności. A swoich muzyków wysyła na dancing do „Europejskiego”, bo fałszują. Cały Niemen: