Barbara Sadurska „Mapa”

Barbara Sadurska „Mapa”:

Historyczno-metaforyczna kaligrafia.
Cytaty:

Lekko opaloną twarz (narty w Szwajcarii?) zdobił zadbany zarost i chłopięcy uśmiech. Cera wskazywał, że z domu wyniósł nawyk regularnych wypróżnień.

– W tym korytarzu znajdują się cele najstarszych zakonników. Nazywamy go pasem startowym – poinformował mnie z figlarnym błyskiem w oku, gdy szliśmy z powrotem.

Pewnego razu przyszedł do mnie osiemdziesięciokilkuletni człowiek i poprosił o poufną rozmowę. Powiedział, że jego ojciec nie może umrzeć, bo obiecał sobie, że nie umrze, dopóki się nie dowie, co się stało z jego krową. Miał czarno-białą krowę. Bardzo dobrą czarno-białą krowę, którą wcielono do PGR-u. ojciec tego człowieka chciał ją nawet odkupić od państwa, ale słuch po niej zaginął. I on poprzysiągł sobie, że nie umrze. Według tego człowieka jego ojciec miał już sto dwadzieścia lat i bardzo się męczył. Więc założyłem mundur, wziąłem aktówkę i pojechałem do niego. Podjeżdżam na podwórko i widzę, że ktoś rąbie drzewo. Podchodzę, pytam. To on. Pytam ile ma lat. „Sto dwadzieścia”, odpowiada i opiera się na obuchu siekiery. Wtedy ja otwieram teczkę i wyciągam dokumenty. „Przychodzę z ministerstwa. Mam dla pana akt przekazania krowy. Krowa rasy czarno-białej, sztuk jeden. W związku z faktem, że krowa zdechła, otrzymuj epan ekwiwalent pieniężny”, mówię i wysupłuję pieniądze, jak to ustaliłem z jego synem. „Kiedy umarła?”, pyta on. A ja bez mrugnięcia okiem: „7 października”. On kiwa głową, odkłada siekierę i wchodzi do domu. Potem jego syn do mnie zadzwonił i powiedział, że ojciec położył się w butach na łóżku w kuchni i umarł. Byłem na jego pogrzebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *