Od pierwszych scen widać dystans, jaki dzieli tamte filmy od współczesnych „komedii romantycznych” Woody’ego Allena.
Scenki. Każda z pomysłem.
Amerykańska telewizja relacjonuje zamach stanu w republice bananowej. Jak najzwyklejszego newsa, typu: otwarcie nowego placu zabaw.
Zestaw ćwiczeń fizycznych dla dyrektorów – replika pomysłu Charliego Chaplina.
Scenka w sklepie – facet próbuje ukryć, że kupuje pornosa. „- Po ile jest orgazm?” – dopytuje się kasjer na całe gardło.
Stallone jako chuligan w metrze.
Sen relacjonowany na kozetce. Mnisi niosą dwóch ukrzyżowanych. Walka o miejsce parkingowe między samochodami.
Podczas zamachu stanu po schodach pałacu toczy się wózek dziecięcy.
Telewizyjna relacja z nocy poślubnej w konwencji sprawozdania z meczu bokserskiego.
– Uwierzysz? >>Jestem za mało przywódczy<<. Kogo ona szuka? Hitlera?
– Krew? To powinno być wewnątrz!