https://www.youtube.com/watch?v=QangEI9UqsE
Józef Nalberczak, który wydostaje się z milicyjnej obławy po skoku dzięki temu, iż przypadkowego kierowcę bierze za zakładnika. Aż się prosi: „To mam dobrze, bo tak…” Dla zorientowanych.
Na stacji CPN. „- 15 litrów, żółtej.”
Intryga potencjalnie świetna. Przypadkowy bandyta porywa przypadkowego zakładnika. Każdy ma swoje problemy, których nie sposób rozwiązać przy pomocy wymachiwania rewolwerem. Tylko że tu pomysł jest koncertowo dorżnięty.
Stanisław Niwiński – dołeczek na brodzie jak u Kirka Douglasa.
Specjalista. Tu brzmi to jak dzwon Zygmunta: „- Zaproponowali mu wyjazd do Iraku”. Dziś w wielu domach żołnierzy zawodowych słychać ten sam tekst, tylko co innego znaczy.
Teresa Marczewska – wiecznie zatroskana kobieta. Niekiedy mężna – jak w Klossie.
Scenografia. W domu ważnego przemysłowca (żona nauczycielka) wisi religijny obraz. Dobra – w domu wyznawało się co innego niż w pracy. Ale on wisi w rogu, powieszony na dwóch stykających się ścianach. Tak obrazy wieszano w ukraińskich, chłopskich chatach. Nic tu tego nie tłumaczy.
Do pijaka: „- Jak pan może pić tak prosto z butelki? Przecież w ten sposób nie czuje pan smaku!”
Zabawa w zamawianie „błyskawicznej” z Warszawą.
Intryga hamuje, bo wóz nie może zapalić. Akumulator się wyczerpał. Ostatnio miałem to trzy lata temu.
Azyl dla bandyty, reż. Bogdan Augustyniak, 1978