Rano łaziłem po polach i lasach w okolicy Szreniawy i wszystko było na swoim miejscu.:
Po południu jednak Dorota wywiedziała się, że w Muzeum Wsi w Szreniawie jest kiermasz piwny, więc Szreniawa odbyła się po raz drugi. Tam najpierw wstąpiliśmy na ścieżkę edukacyjną, żeby tak nachalnie nie zaczynać od przetworów chmielu.:
W pawilonie pojazdów wiejskich. Musiałem przyznać: niezła bryka.:
Tamże. Caravaning, wiek XIX.:
Ten pojazd przypomniał mi zamierzchłą lekturę: „Traktory zdobędą wiosnę” (1950) Witolda Zalewskiego.:
Był też dział rowerów. Z objaśnieniami, bo to i solidne muzeum, i nie ma najwyższego mniemania o inteligencji swoich gości.:
W dziale techniki omłotów były różne kombajny, a ja chciałem poznać poszczególne fazy powstania i rozwoju cepa, od neolitu do naszych czasów. Nie było.:
Jest za to izba pamięci PGR-ów. Jeden z nich imienia znanego w Wielkopolsce literata. Jego związki z rolnictwem ustala specjalnie powołana komisja.:
Proporce za zajęcie III miejsca. W „Misiu” był puchar „Za zajęcie pierwszego miejsca”. Pewnie w tej samej konkurencji.:
Bezcenna waza za osiągnięcia sportowe. Choć pracownicy PGR-ów raczej nie w takich konkurencjach dochodzili do najlepszych rezultatów. Co mi się nasunęło, bo przecież byliśmy na kiermaszu piwnym.:
Gratulacje też z epoki.:
Albumy ze zdjęciami pracowników w szczególnych chwilach. Cóż, przykro to pisać, ale ze zdjęć wynika, że pani Magdalena raczej nie mogła liczyć na innych przyjaciół.:
Ale Muzeum żyje nie tylko przeszłością. Zdobią je także rzeźby współczesne, które w przystępny sposób ilustrują życie wsi. Oto rzeźba wybitnego twórcy nazwiskiem Joto Gioto Dymitrow (każdy człon z osobna niesie historyczne skojarzenia) pod tytułem „Modernizacja rolnictwa”. Właściwie nie musieli jej podpisywać, bo to widać od jednego rzutu oka.:
Podobnie oczywista jest następna praca pod tytułem „Kury pieją”.:
I drobiazgi. Dział pszczelarski. Okazało się, że nawet pszczelarze są przeciw ACTA.:
W pewnych rejonach Szreniawa wyjątkowo przypomina niektóre miasta włoskie.:
W pewnym momencie myślałem, że natknąłem się na hasło z prezydenckiej kampanii wyborczej, a to tylko był opis wybiegu dla zwierząt hodowlanych.:
Jak to. Koziołek Matołek (z lewej).:
Najważniejsze jednak, że na tym całym wyjeździe obłowiliśmy się. Na dwa złote, ale zawsze. Bo kupiłem na straganie pokombinowany wizerunek Audrey Hepburn. Na desce. Bo to jednak ikona. Wprawdzie kina, ale też się liczy. Ikona kosztowała 22 złote, ale pani kazała zapłacić tylko 20, bo „pan tak ładnie mówi o filmie w telewizji”. Nie spodziewałem się, że moja sława dotarła aż do Szreniawy.:
No i teraz degustacja.:
Bardzo chcielibyśmy z Dorotą na co dzień wyglądać jak ci państwo konferansjerzy, ale wyglądamy bez porównania bardziej pospolicie. Wstyd pokazywać się ludziom na oczy.: