„Brooklyn, gdzie wszystko może się zdarzyć i zwykle się zdarza…”
Dwie wiekowe cioteczki trują swoich gości. Zgładzają samotnych staruszków i grzebią w piwnicy. Traktują to jak misję: pomóc bliźnim pogodnie rozstać się ze światem. Termin „eutanazja” jeszcze pewnie nie był w użyciu.
Ich ukochany siostrzeniec odkrywa to i próbuje przeciwdziałać.
Cary Grant i Priscilla Lane
Cary Grant prezentuje komizm z innej epoki: podskakuje, przewraca oczami. Coś jak u nas Dymsza.
Zwariowany kuzyn cioteczek, któremu się wydaje, że jest Rooseveltem. Nie chcą go przyjąć do domu wariatów, bo mają tam już kilku Rooseveltów. Kiedy znosi zwłoki do piwnicy, rozlega się „Marsz żałobny” Chopina.
Peter Lorre jako lekarz-alkoholik. Z tymi swoimi czarnymi oczami, w których czai się obłęd. Jak niedługo później w „Sokole maltańskim”.
Babcia o staruszku, którego zgładziła: „- Jest bardzo przystojny. Jak na metodystę.”
Zresztą przy każdym otrutym podaje skrupulatnie wyznanie – najczęściej to baptyści.
Zjawia się kolejny bratanek, rodzaj Frankensteina. „- A pan to pewnie jest Boris Karloff.”
Arszenik i stare koronki / Arsenic And Old Lace, reż. Frank Capra, 1944