https://www.youtube.com/watch?v=MofUCnW11_g
Gregory Peck i Sophia Loren
W napisach, że kostiumy dla Loren przygotował Christian Dior.
Muzyka: Henry Mancini.
Taka pseudosensacyjna bzdurka. Profesor od cywilizacji starożytnych przypadkiem wplątany w spisek mający na celu pozbawienie życia premiera jakiegoś naftowego kraiku.
Sophia Loren jako kokietka. Nieustannie się przebiera w coraz to bardziej zjawiskowe ciuchy. Kilka scen, w których zalotnie obnaża ponętne ciałko.
Gregory Peck przystojny (włosy jeszcze kruczoczarne), ale dla niej za wysoki. Ciągle się nad nią pochyla, więc w sumie nosi się niedźwiedziowato, ciężkawo, niezgrabnie.
Atrakcje: pościgi i pogonie. W zoo, na polu obsianym zbożem, gdzie ścigają ich kombajnem, w jakiejś hali uciekają przed „gruszką” do wyburzania itd. Ale te wszystkie sensacje jakieś niegroźne. Nie o taki dreszczyk tu chodzi. Raczej o amancką prezentację jej i jego. Żeby panie i panowie sobie popatrzyli na osóbki z żurnala.
Na wyszukanej uczcie u arabskiego szejka jego żona pyta archeologa:
– Nie nazbyt wyszukane danie?
– Ufam, że powiadomi pani rodzinę.