Anna Kłodzińska „Srebrzysta śmierć”

Anna Kłodzińska „Srebrzysta śmierć”:

Na sen.
Cytaty:

Jak on się nazywa? — Kaźmierczak. Wysoki, silny, rumiana twarz. Porządny chłop i dobry milicjant.

… zostaw w spokoju kiełbasę z Jeziornej, a zajmij się swoim „domem we mgle”. Tak, mój drogi, tu jest pies pogrzebany. Natrafiłeś, zdaje się, na towarzystwo narkomanów. Trzeba się zainteresować, skąd biorą kokainę. Pewnie z przemytu.

Zagadka, tajemnica to dla mnie coś jak dla pijaka butelka wódki.

… byłem wczoraj trochę pod gazem i nie pamiętam, jak się nazywają. Taka głupia historia! — uśmiechnął się rozbrajająco. Liczył na przysłowiową ma całym świecie wyrozumiałość wobec alkoholików. Pan w czapeczce współczująco pokiwał głową.

Kelner przyjął zamówienie i odszedł. Po chwili jednak wrócił, wziął kartę i powiedział uprzejmie: — Przepraszam, muszę wyrzucić sznycel… I wprawnym ruchem ołówka wykreślił „sznycel cielęcy, pieczarki, fritki, kalafior”. Pięć minut później zjawił się jak duch, znowu sięgnął po kartę i wyszeptał jeszcze uprzejmiej: — Przepraszam, muszę wyrzucić befsztyk… Kolejno „wyrzucał” kurę w potrawce, kotlet schabowy, wątróbkę.

— Nie chodzę do lokalu w mundurze — skrzywił się major. — To krępuje. Nie mogę wypić kieliszka wódki, żeby mi się ktoś nie zaczął przyglądać ze zgorszoną miną. Ludziom się zdaje, że milicjant powinien być święty. A ja mogę być czasami zmarznięty czy chory.

Deszcz to wróg milicjanta. Zmywa wszelkie ślady niczym sprzymierzeniec mordercy.

— Mniejsza z tym. Kapralu, zgłoście się do mnie po powrocie. Zdaje się, że nieprędko będę mógł was zwolnić — uśmiechnął się przepraszająco. — Trudno, obywatelu kapitanie. Taki masz los — mężnie odparł Otoczko, Aby podkreślić wagę swego poświęcenia, zacytował ponurą sentencję, że „milicjant wyśpi się tylko w grobie”.

– Ale pewnie nie wiesz jeszcze, co zrobił ten zwariowany wynalazca z Mokotowskiej. Pamiętasz, mieliśmy o nim parę tygodni temu meldunek z komendy na Wilczej. – Pamiętam. Ten, co mu w szpitalu przez pomyłkę ucięli nogę? – Właśnie. Wytoczył im proces. Ale wiesz, co zrobił z nogą? — Nie mam pojęcia. Cóż można zrobić z odciętą kończyną? – Mnóstwo rzeczy, okazuje się. Zabrał ją do swego mieszkania, zakonserwował i zrobił z niej przycisk na biurko. W każdym palcu umieścił kontakt. Jak naciska duży palec, zapala się lampa ma biurku, jak drugi — światło pod sufitem, jak środkowy i czwarty — kolorowe lampki przy drzwiach. A najmniejszy palec to dzwonek.

Nie widziałeś gdzie doktora Sterna? — Na co ci ten rozpruwacz trupów? — mruknął Metelski niechętnie. Dawniej cenił lekarza i nawet lubił. Od czasu jednak, kiedy Stern, w przystępie dobrego humoru, poradził mu nazwać psa „plusquamperfectum”, stracił do niego całą sympatię. Nazwa wydała mu się obraźliwa (coś od pluskwy?), a pies wcale nie reagował na wołanie.

— Ładną ma pan jesionkę — rzucił oficer od niechcenia, ujmując w palce miękki brzeżek rękawa. — Setka, prawda? — Setka. Po kupon z komisu. Kiepskiego materiału nie opłaci się dawać do krawca. Bardzo drogo biorą za uszycie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *