Dlaczego? Bo we troje modliliśmy się o to w świętym miejscu, konkretnie w sanktuarium w Świętej Lipce koło Kętrzyna. Konkretnie – modliła się Dorota, pewien jezuita i ja. Bo ledwo weszliśmy rankiem do sanktuarium:
a już nas przechwycił jezuita-staruszek. Pierwsi pielgrzymi tego dnia! Jak się dowiedział, że my z Poznania, to od razu mu się przypomniało, że w 1956 roku miał tam wycinany wyrostek i zapamiętał pewną śliczną pielęgniarkę ze szpitala im. Pawłowa (teraz, po dekomunizacji, szpital oczywiście nosi miano Przemienia Pańskiego). Nie spytaliśmy o szczegóły pielęgnacji okolic wyrostka przez śliczną pielęgniarkę, bo nie było czasu. Duchowny zaciągnął nas przed cudowny obraz:
i zachęcił do odmówienia „Pod Twoją obronę”. My – bardzo chętnie. Przypomniałem sobie, że Staś Tarkowski przed burzą piaskową odmawiał tę modlitwę jako prośbę ostatniej nadziei. A po „Sub Tuum presidium” ojciec jezuita dodał, że modliliśmy się o wybór właściwego prezydenta oraz aby skończyło się wreszcie rozkradanie Polski. Nie pamiętam, aby mi ktoś cokolwiek w życiu ukradł (prócz Doroty, która ukradła mi właściwie całe życie), ale że Polskę rozkradli, to nie ma cienia wątpliwości.
Przemiły jezuita odprowadził nas do bramy:
i zapytał, czy znamy jakieś języki. Ja, że nic porządnie, ale liznąłem. Konkretnie – jaki? Na przykład niemiecki. I tu jezuita wystąpił z niemieckim tekstem, że „należy uważać na swoje rzeczy i trzymać się grupy” (Die Sachen, się Gruppe und so weiter). Bo on to mówi codziennie wycieczkom. Czy znamy angielski? I tu wystąpiły słowa: „belongings” i „group”. Rosyjski? Wystąpiły słowa „wieszczi” i „wmiestie”. I wtedy ja – jak idiota – wypaliłem, że mówię też w języku esperanto. I tu dopiero się naciąłem, bo jezuita wyjechał od razu, że on też mówi w tym „internacia lingvo”. Więc ja do niego „Cu Vi vere interparolas esperante, cu? A on na to w tym języku, że proszę uważać na rzeczy i proszę trzymać się grupy.
Czy ktoś pamięta taki stary film „Psy” (1992)? „- Przecież jakąś policję polityczną muszą mieć, czy jak się ta kurwa będzie nazywała. Co?! Jezuitów zatrudnią?!”
Tak! Zatrudnić jezuitów. A już na pewno tego ze Świętej Lipki!
W Gietrzwałdzie sanktuarium prowadzone przez kanoników regularnych.:
Ja też jestem kanonikiem, tyle że nieregularnym. Raz jestem, raz nie jestem. Poza tym zażądałem w przykościelnym sklepiku kupna „Zestawu z Gietrzwałdu”. „- To dla chorych” – poinformowała nas pani sprzedawczyni. A co komu do tego, że ja jestem chory, ale psychicznie? Chory jest chory.:
A Dorota od razu, że ona się tu zapisze na kurs.:
Bo ona też jest nieodkrytą perłą. Za drobną opłatą oni ją chętnie o tym przekonają. A ona wróci i od progu zacytuje mi Ewangelię: „Nie rzucajcie pereł przed wieprze”.
Poza tym równie często co kościoły napotykaliśmy w trakcie naszej pielgrzymki sklepy handlujące płynami godnymi największej pogardy. Niektóre – o zgrozo! – zawierały w nazwie nawet aluzje do Pisma Świętego.:
Inne nadrabiały pomysłowością.:
Sporadycznie obcowaliśmy też ze sztuką wysoką. Oto w Pasłęku, w okolicach historycznego zamku umieszczono rzeźbę pt. Pomnik zwieracza. Tabliczki nie było, bo pewno ktoś ukradł. A poza tym i tak każdy widzi…:
Dzwonią dzisiaj z TVN-u, żeby się wypowiedział, bo dziś jest Dzień Kota. Ja na to, że nie rozumiem, dlaczego zgłaszają się akurat do mnie? Bo ja ewentualnie wyznaję się na filmie, a na zoologii nie znam się wcale.