Jezioro – wiadomo. Park Wielkopolski wyrzynają w pień – też nic nowego:
Ale prawdziwa niespodzianka zdarzyła się wieczorem. Wsiedliśmy do samochodu, żeby nie zwariować przy tej klawiaturze. Jesteśmy sobie w doskonale nam znanej wiosce Chomęcice a tu na wiejskim stawie tryska i mieni się kolorami fontanna. W dzień na brzegu miejscowi panowie siadują na ławeczce, bo zaraz obok jest sklep i mają blisko. Ale nocą jest pusto, a fontanna pracuje. Polska potrafi nas jednak zaskoczyć…:
Przeczytane przed snem. Ciągle odkrywam nieznane mi powieści milicyjnę. Tę ostatnią wyłowiłem na jakiejś półce typu book crossing, ale i tak musiałem zapłacić 5 zł. Andrzej Piwowarczyk „Kapitan Gleb opowiada” 1958. Trzy powieści o śledztywach kryminalnego dochodzeniowca w latach 50. Zaskakująco żywo napisane, choć z realną pracą MO nie ma to wiele albo i nic współnego. Jedna ze stron w necie oferująca książkę do sprzedaży, tak opisuje egzemplarz: „Oprawa: wytarta, ze śladami zgięć, pożółkła, zabrudzona, z zapiskami Rogi: zagięte Grzbiet: naderwany, zabrudzony Blok: pęknięty Kartki: pożółkłe Inne: dedykacja, adnotacje i pieczątki biblioteczne Brzegi stron: zakurzone, zabrudzone”. To zupełnie jak u mnie. uwielbiam takie okazy!:
Z trasy. Szczecin. Muzeum Narodowe. Wchodzimy do działu śfredniowiecznego, wkraczamy powoli w adwent.: