W przyrodzie bardzo nieprzyjemnie. Jezioro Rosnowieckie o poranku. Dwie zmarzłe kaczuszki i ja.:
Jeszcze Teatr Polski we Wrocławiu. Farsę „Kasta la Vista” trzymał jeden aktor, Mariusz Kiljan. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Nie tylko ze względu na samą grę, ale na sprawność, mobilność, świadomość własnego ciała, niebywałą żywotność. Zobaczyć coś takiego u faceta po 50-tce to prawdziwa przyjemność. Na co dzień człowiek miewa wokół siebie tylu smutnych gamoniów (niezależnie od wieku). Dawno nie przeżyłem czegoś tak pozytywnego.:
Z trasy. Trzebnica.:
Oleśnica.:
Czyli mówisz, że Matiusz Kilian zademonstrował dobrą automanipulację?
Skąd! Po prostu oglądasz faceta, który gra kolejny zwykły spektakl i widzisz, że tego nie robi na odpieprz. Więcej – że się bardzo stara. Kurczę, w porównaniu z setkami rodaków, których co dzień obserwujesz na ich „posterunku pracy”, facet wygląda jak pożyczka z gry komputerowej. Jak hologram. Tak bardzo nie przystaje do naszej pszenno-buraczanej ojczyzny. Większe zdumienie mogą budzić tylko kręgi w zbożu w Wylatowie. A i to nie u każdego obserwatora…