Agnieszka Dauksza „Klub Auschwitz i inne kluby”

Agnieszka Dauksza „Klub Auschwitz i inne kluby”:

Reporterka rozmawia z więźniami hitlerowskich obozów. Obóz był straszny, ale życie poza nim zazwyczaj – szare, nijakie.
Cytaty:

Sieć znajomości rozszerzała się błyskawicznie. W pewnym momencie nie ja szukałam kolejnych osób, ale to one zgłaszały się do mnie. Dzwoniły o różnych porach dnia i nocy. Przeświadczone, że jeszcze nie znam ich nazwisk, przedstawiały się następująco: „Dobry wieczór, Auschwitz mówi”, „Dzień dobry, Płaszów z tej strony…”, „Halo, jestem z Buchenwaldu, mój numer to…” – i nie chodziło, rzecz jasna, o numer telefonu. Szybko zdałam sobie sprawę, że moi rozmówcy oczekują ode mnie konkretnej reakcji i działania – nie chodzi tylko o współbycie, empatię czy uwagę, ale o przejęcie narracyjnej inicjatywy, o świadczenie o świadczących. Kiedy wreszcie zdecydowałam się zaproponować im wspólną pracę nad książką, w odpowiedzi jednogłośnie zaoferowali mi

Co więcej, wychodzę z założenia, że zebrane w tej książce opowieści mają mówić nie o tym, jak było, ale o tym, jak jest – kim są i w jakim miejscu znajdują się dzisiaj ci, którzy kilkadziesiąt lat temu przeżyli obozy, jak zmieniły się ich oceny i odczucia, co pamiętają i w jakim tonie chcą o tym opowiadać.

Klub Auschwitz to nazwa stosowana przez przedstawicieli Związku. Gdy w Krakowie czynnych było wielu byłych więźniów różnych obozów, istniało także wiele klubów: Klub Ravensbrück, Klub Buchenwaldu, Klub Gross-Rosen i tak dalej. Ich reprezentanci spotykali się regularnie, organizowali wspólne wyjazdy i uroczystości, uzgadniali swoje wersje przeszłości, starali się dbać o sprawy grupy na arenie polskiej i międzynarodowej.

Cała Trzebinia to żydostwo było.

Zazdroszczę Żydom Holokaustu. Słucham? Zazdroszczę im tego terminu Holokaust. Mocny jest. Dlaczego? Od razu wiadomo, o co chodzi. A my nie potrafiliśmy nazwać tego, co nas spotkało. „Wojna”, „obozy”, „niewola”? Tyle lat minęło, a my nie mamy nazwy. Ma pan jakiś pomysł?

Niemcy zawsze byli dużo zdolniejsi od wszystkich, przecież to, co oni wymyślali, nikt inny nie potrafił. Mieli V1, V2, to był już początek broni atomowej. Nie można Niemcom niczego odebrać. Ale jeśli ktoś jest bandytą, to odpowiada za swoje pomysły i działania, a oni potrafili obrócić wszystko przeciw człowiekowi. Całą swoją technikę, siłę, broń. Ruski takiej nie mieli, za to mieli pepesze.

A niemieckie obozy były tak zorganizowane, że żadnego więźnia nie mogło brakować. Pełna kontrola wszystkich, bez wychylania się. Oni to mieli doskonale zorganizowane. U Ruskich? Wygnanie na Syberię i róbcie sobie, co chcecie. To jest właśnie cywilizacyjna różnica.

W Trzebini przed wojną straszna bieda była. Urodziłm się w 1924 roku. Dziesięcioro dzieci, ja najmłodszy. Ciągle chodziliśmy głodni. Jak mama przynosiła od Żyda jeden chlebuś, to dawała każdemu z nas po kromce, a resztę chowała. Miała takie drewniane pudło, tam chowała i zamykała na klucz, który wkładała do kieszeni. Więc ciągle głód, czasami gorzej niż w obozie.

To wojsko też potem razem chodziło pijane i gwałciło te więźniarki. Razem. O Rosjanach tak się mówi, ale Anglicy też? No pewnie, też. Tak samo pijane było, jak i wojsko rosyjskie. Tak samo, wcale nie różniła się postawa ich, zachodnich wojsk, od wschodnich. Jednako pochlali se razem i razem to chcieli robić, i robili. Zbiorowo, jeden po drugim. Tak się zbratali. Jak się broniłyście? Udało wam się uniknąć gwałtu? Jak się my chroniły… Tu znowu jest nie do wiary. Jeden Rusek się znalazł dobry i nas ochronił. Ale niektóre zostały zgwałcone baby. To są momenty nie do uwierzenia, też nie do opowiedzenia. W dzisiejszych czasach, gdybym to powiedziała, wszystko by na mnie siadło, że to nie tak. Że przecież Anglicy to kultura, a Ruscy nie byli ludźmi. A jak nas naprawdę Rusek obronił przed Anglikami? Jak to może być?

Skąd mieli wasze nazwiska? Tam była taka sprawa. Były dwie dziewczyny, które chodziły z Niemcami. Nikt nie wie na pewno, czy one coś zdradziły. Mógł to być też taki gość, który był wcześniej niż my aresztowany. On został aresztowany, bo jeździł po okolicy i handlował na przykład świniami. Czy nie on to zdradził? Bo Niemcy mieli wszystko jak na palcu podane, listy z naszymi nazwiskami, adresami i tak dalej. Wiedzieli dokładnie, gdzie iść. Do jednego domu wchodzą, bo mają kogoś na liście, do drugiego nie wchodzą, bo tam nie mają po co. I tak dalej. Wiedzieli wszystko. Wpadłem, bo byłem naiwny. Przyszli, schowałem się w takim schowku, gdzie miałem broń. I słyszę, że o mnie pytają. Ale słyszę, że po rosyjsku. Myślę, że nic, tylko desant pewno. I wychodzę, jak głupi. Wychodzę, a tu „halt, halt”. To byli Niemcy, którzy wzięli do pomocy Ukraińców. O, tak wpadłem.

Niektórzy jakby nie mieli nic do opowiedzenia, co w tych obozach było. Nie wiem, może byli bardzo krótko? Ale też kiedyś jednego, który bardzo zawzięcie działał od samego początku – wydawało się, że to taki murowany więzień – później złapaliśmy, że był lewy. Miał lewą legitymację. Wie pani, jak wtedy jechałem do Hanoweru po zaświadczenie, przecież każdy mógł też tak pojechać. Jeden drugiemu świadczył. Wtedy wszystko mogło się zdarzyć.

Straszny był ten powrót, bo Rosjanie nas zaczepiali ciągle. Mówią: „Ty jesteś przyjaciel, ty z nami musisz”. To ja im mówię: „Czemu nie idziecie do Niemek?”. Odpowiadali: „Bo Niemka to wróg, a ty jesteś przyjaciel”. Potem miałyśmy tych wolnościowych, razemśmy szły, ale to też mogło nie wystarczyć.

Szczerze rozmawiamy? Bo muszę pani powiedzieć, że ja wręcz jestem zadowolona, cieszę się, że byłam w obozie. Ja wiem, jak mi było w tym obozie i jak człowiek mógł reagować na to wszystko. I to, że już później nic nie wydawało mi się takie złe.

Te odszkodowania, które dostawaliśmy, trudno w ogóle nazwać odszkodowaniem. Ale nawet te grosze zatrzymywali dłużej, żeby procenty z tego brać na swoje potrzeby. Jak Niemcy od nich zażądali rozliczenia, to nagle nam wypłacili po dwieście złotych zamiast przyznanych jeszcze tysiąca złotych. Jestem ciekawa, ile poszło z tych procentów na ich samochody, kamienice i wyposażenia? I ich pensje?

A teraz? Często pani do tego wraca? Jeśli się zdenerwuję. Co mi zostało po obozie? Strasznie nie znoszę krzyku. Wtedy mi się przypomina obóz. Krzyk mnie bardzo deprymuje. Ale tak, to staram się o tym nie myśleć.

Jaki ma pani dzisiaj stosunek do Niemców? Trudno powiedzieć, neutralny. Mogłabym mieć bardzo nienawistny. Ale ostatecznie mój byt na tyle jest dobry, że nie mogę narzekać, dzięki nim mam bieżąco trochę lepszą emeryturę. Moje życie obecne byłoby trudne bez tego odszkodowania.

Ten, co za dużo pamiętał, za dużo myślał, przeważnie wcześnie umierał.

W TV już 20. odcinek historii kina. Na razie jesteśmy w połowie minionego stulecia.:

Jeden komentarz do “Agnieszka Dauksza „Klub Auschwitz i inne kluby”

  1. Jeśli chodzi o problem, że pewne okropne rzeczy to tylko ONI robili a my na pewno nie… Kiedyś ty o tym pisałeś, prawda okazywała się okrutna. Ja sam wiem o pewnej sprawie, którą raczej wolałbym nie upowszechniać… Wiemy że był okrutny rozkaz niemiecki, aby zabijać sowieckich komisarzy 1941-1945. Ale jak było w 1920? Oczywiście, znane są dzienniki Babla i zbrodnie sowieckie. Ale jak często byli wtedy zabijani sowieccy komisarze?… Prawdę mówiąc, nie znam liczb, procentów i proporcji, to może lepiej zamilczę.

Skomentuj Paweł Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *