https://www.youtube.com/watch?v=6wjIAM0ixzY
Katharine Hepburn i Humphrey Bogart
Kościółek metodystyczny w afrykańskiej dżungli. Nabożeństwo. Czarni nie wyglądają, jak by cokolwiek z tego kumali. W każdym razie kobiety po jednej stronie kościółka, a mężczyźni po drugiej. A poza tym wszyscy półnago.
Bogart, alkoholik, czeka niecierpliwie aż podczas kolacji u pastora poczęstują go alkoholem. Nadaremnie.
Siostra pastora świetnie zorganizowana, on – leniuch i abnegat. Niezły pomysł: dwa światy na małej łajbie. Ona – nie zdając sobie sprawy ze skali niebezpieczeństwa – stawia pijaczkowi zadania, m.in. wysadzenia domowym sposobem niemieckiego pancernika. I uważa, że jeżeli on się za to nie bierze, to tylko z tchórzostwa i lenistwa.
Kiedy po pijanemu nazywa ją „stukniętą, kościstą starą panną”, ta wylewa mu dżin do rzeki. I stary numer: ona stawia zadania, on odmawia wykonania, bo są nierealne. Wtedy ona wjeżdża mu na ambicję i on jednak próbuje. Podobna sytuacja była we „W pustyni i w puszczy” ze Stasiem i Nel.
Kiedy stają się sobie bliżsi, ona ze sceny na scenę pozbywa się tych sztywnych ciuchów, rozpuszcza włosy, staje się coraz bardziej kobieca.
Elementy historyjki podróżniczej – Afryka i te zmagania ludzi cywilizowanych z dziką naturą. Stały materiał do filmu awanturniczego.
Afrykańska królowa / The African Queen, reż. John Huston, 1951