Całymi dniami urządanie się na nowo po remontach i malowaniu. Ostra selekcja książek, czyli pożegnianie z kilkoma setkami kilogramów makulatury, którą trzeba wywieźć na jakiś bookcrossing. To samo z obrazami i „durnostojkami”, czyli gadżetami, które poprzywoziliśmy „na pamiątkę”, tyle że już nie pamiętamy skąd i po co. :
No, i powiesiłem na ścianie „pejzaż uniwersalny” kupiony w Lesku. Pasuje właściwie do każdej okolicy, którą nawiedzaliśmy w tym roku.: