Zabrałem dziś Dorotę na swój leśny obchód, żeby zobaczyła, co ja robię w czasie, gdy ona siedzi w bibliotece na kasie i powtarza swoje słynne, kultowe teksty: „- Pan przetrzymał książkę, pan ma do zapłacenia 50 groszy kary.”; „- Pani zalega jeszcze z trzema książkami.”; „Tę książkę mogę panu przedłużyć jeszcze na dwa tygodnie.” itd.
Chodzimy po polach i lasach, a Dorota pyta, czy mnie się tu nie objawiła Matka Boska. Bo opowiadałem jej o pasterzu Mikołaju Sikatce z Lichenia i nabrała przekonania, że Matka Boska objawia się chłopom-nierobom, co wałęsają się bez celu po polach, podczas, gdy baby harują na ich utrzymanie. Zero zrozumienia dla spraw religijnych.
Mało tego: w leśnej kapliczce, którą mijałem setki razy, jakiś idiota zbił kamieniem szybkę. Jako, że mogłem tam być widziany stosunkowo często, stałem się pierwszym podejrzanym:
Poza tym „lato było piękne tego roku”. Było. „To był paszport. Był!” Przełom widać nawet na niebie. Bo tu jeszcze lato:
A za chwilę jesień:
Jan Pietrzak na Fronda.pl: „Telewizja z premedytacją od 25 lat puszcza na antenach chłam i prymitywizm. Celowo, żeby naród ogłupiać, żeby odbierać wysoką kulturę, żeby zniszczyć polskość. To jest element szerszej gry.” Święte słowa, panie Janie: za PRL-u nie do pomyślenia!
Fakt.pl podaje, że w 1920 odcinku serialu postać grana przez Joannę Jabłczyńską popadnie w alkoholizm. Portal nie pisze, jaki to serial. Pewnie szkoda miejsca, czytelnicy i tak wiedzą (ja nie). Czytam za to: „Zdrada w stajni odcisnęła piętno na psychice bohaterki.”
Jak już zatrąciłem o Licheniu, to od razu rzuciłem się posłuchać koncertu na tamtejszych organach. Takie płyty sprzedają przed każdym kościołem, gdzie są co znakomitsze instrumenty (widziałem podobne w Oliwie, Leżajsku, Świętej Lipce). Chodzi o demonstrację możliwości instrumentu, o repertuar mniejsza. Mnie, naturalnie, trudno wychwycić przewagę foniczną Oliwy (gra sławny Roman Perucki) czy Leżajska (słynny Feliks Rączkowski) nad Licheniem. Więc sytuacja trochę jak z Barei. Dudała widzi, że dziewczyna czyta książkę:
„- Zagraniczna. Znacie ten język?
– Nie. Tak czytam…
– Tak to można. Choćby dla zabicia czasu.”:
No, i na sjestę nareszcie coś dla ludzi (choć w poszukiwaniach odpowiedniego requiem nie ustaję). Andres Segovia w repertuarze barokowym: „The Baroque Guitar”. Jest Purcell, Scarlatti, Haendel, Bach. W Hiszpanii jakoś można, a u nas – jak z kamienia: