Johannes Brahms „21 Ungarische Tanze”. Nic nie daje takiego kopa przed dniem przy klawiaturze, jak poranne odsłuchanie „Tańców węgierskich” Brahmsa. Pierwotnie napisane na dwa fortepiany, przearanżowane na orkiestrę. Węgierski, cygański (?) temperament, zwłaszcza w tym najbardziej znanym tańcu, nr 5. A u nas nawet jak słuchamy chopinowskich mazurków, to są one nieskończenie smutne. O polonezach nie wspominając. Nadawały się do telewizji, jak Jaruzelski wprowadził stan wojenny.: