Archiwum miesiąca: kwiecień 2020

Domenico Cimarosa „32 Piano Sonatas”

Domenico Cimarosa „32 Piano Sonatas”:

Wikipedia: „Cimarosa miał siedzibę głównie w Neapolu, ale część swojej kariery spędził w różnych częściach Włoch, komponując dla oper w Rzymie, Wenecji, Florencji i innych miejscach. W latach 1787-1791 był zaangażowany przez cesarzową Rosji Katarzynę Wielką jako jej dworska kompozytorka i dyrygentka. W późniejszych latach, po powrocie do Neapolu, poparł przegraną stronę w walce o obalenie tamtejszej monarchii, a następnie został uwięziony, a następnie wygnany. Zmarł w Wenecji w wieku 51 lat”.

Deer hunter

Poranek na polach (już nie o świtaniu). Wszystko po staremu, pociąg też. Tylko kwiaty na drzewach – wyczynowe.:

Wieczorem – pod lasem całkiem pokaźne zbiegowisko jeleni. Reszta – rewers poranka.:

Sprawa wyborów i nowych posunięc politycznych wicepremiera Gowina. Internuci wypominają mu wcześniejsze wolty – na zasadzie: zdradził raz, zdradzi drugi. „Z takimi ludźmi do rzeki się nie wchodzi”.

Obejrzane z powodu itd. „Jak utopić doktora Mraczka” 1975. Oczywiście jak w każdym czeskim filmie gra Vladimír Menšík:

Kolejny czechosłowacki odpał. „Rodzinie praskich wodników grozi niebezpieczeństwo. Doktor Mraczek zamierza eksmitować mieszkańców kamienicy do ogrzewanego mieszkania”.

Piotr Ambroziewicz „Widziałem. Słyszałem. Spisałem. Wspomnienia reportera sądowego PRL”

Piotr Ambroziewicz „Widziałem. Słyszałem. Spisałem. Wspomnienia reportera sądowego PRL”:

Procesy głośne i te mniej plus ABC PRL-u. To mógł sobie autor darować…
Cytaty:

Prawdziwym cudem wydał mi się donos pierwszomajowo- kwaterunkowy. Trzeba wiedzieć, że w latach powojennych dość długo funkcjonował tzw. kwaterunek, który zajmował się przydziałami, zasiedleniami i dogęszczeniami mieszkań, zwłaszcza w zburzonej Warszawie. W wyniku takiego „dogęszczenia” właściciel/posiadacz mieszkania musiał oddać np. jeden z dwóch czy trzy z czterech pokoi obcym osobom, zwanym potocznie sublokatorami. W oczywistym następstwie stosunki między mieszkańcami takich pokoi trudno było nazwać pokojowymi. Jak choćby przy Noakowskiego: Wstałam 1 Maja i idę do kuchni, patrzę, a tam moja ważna sublokatorka pranie sobie urządza. To ja jej mówię, kobieto, czy ty Boga w sercu nie masz, żeby w takie Święto pranie sobie urządzać A ona mi: odpierdol się stara kurwo.

Innym razem (jako świadek) na okrutne spostponowanie poskarżył się sędziemu st. sierżant MO: – Oskarżony wyzwał mnie od w dupę jebanych starszych sierżantów i jeszcze gorzej! Płócienniczak zamyślił się, aby po chwili spytać łagodnie: – Proszę w takim razie zdradzić Sądowi, co może być jeszcze gorszego od w dupę jebanych starszych sierżantów?

Tak więc znowu stanęła mi przed oczami, jak żywa, wciąż nieuleczalnie przedwojenna Galicja, ten grajdół, w którym wtedy cała inteligencja od Krakowa po Lwów znała się i spotykała, Galicja z jej Panami Radcami, Panami Starszymi Radcami i Panami Nadradcami, z Panami Profesorami i Panami Mecenasami, z Rączki całuję Pani Inżynierowej (to był przypadek najbliższy wujostwu)/Doktorowej/Docentowej itd. na każdym kroku.

Od zawsze stawiam tezę, że gdyby w PRL było pod dostatkiem mięsa i względnie tanich wędlin, to nie byłoby Czerwca, Sierpnia, Października, Grudnia ani innych miesięcy w roku. To tylko po części ponury żart. Polski robotnik budujący socjalizm nie wziął się znikąd, przeważnie brał się ze wsi, z biednych i zacofanych wiosek, w których odwiecznym problemem było zdobycie jedzenia.

W kilometrowych ogonkach fatalne nastroje, chwilami podsycane, a chwilami rozładowywane przez humor mięsny, dziesiątki, setki dowcipów, jak choćby wieść podawana z czoła kolejki na jej koniec: Kierownik mówi, że nóżki już wyszli, uszy też wyszli, ale każdy może dostać po ryju.

… wtedy ciocia w mięsnym była tyle warta, co dzisiaj wujek ordynator w dużym szpitalu.

Nadwyżki mięsne, które sprzedawano do prywatnych zakładów, otrzymywano w różny sposób, najczęściej przez dolewanie wody. Dolewano jej do kiełbasy zwyczajnej – najgorszego gatunku. Ile litrów wody się wlało, tyle kilogramów mięsa można było odzyskać, czyli przenieść do kiełbasy lepszego gatunku. I tak kolejno, z gatunku na gatunek, aż do szynkowej, zastępując w ten sposób szynkę, którą sprzedawano na boku. I pobierano pieniądze za tyle kilogramów szynki, ile litrów wody wlano do zwyczajnej kiełbasy.

… z nimi, i z miejscowymi witał się Kargul już to na niedźwiedzia, już to na karpia, już to na oklep.

Oto zeznaje starsza kobiecina, kręci się, coś tam bąka w kierunku okna. – Proszę się nie bać – uspokaja ją sędzia przewodniczący Wiesław Sieklucki – to jest mikrofon i trzeba się do niego przysunąć, zamiast odsuwać. Trzeba mówić tak, jak to pani widziała w telewizji. Od innej kobiety sąd usiłował się dowiedzieć, gdzie mieszka. Raz, drugi. Bezskutecznie. Wreszcie przyciśnięta do muru pani świadek uchyla rąbka tajemnicy: – Jak to gdzie?! Normalnie! Szwagier Kłopockiego na pytanie obrońcy Dąbrowskiego: – Czy za życia ofiara jak już piła, to dużo piła? Odpowiada, że Kłopocki dbał o rodzinę. – Świadek chyba źle zrozumiał pytanie – śpieszy z pomocą przewodniczący. – Sądowi chodzi o to, czy oraz ile lubił i mógł wypić, a na takie pytanie chyba każdy szwagier potrafi odpowiedzieć.

Zgadało się coś o filmach, a że był październik, to i na temat corocznego Miesiąca Filmów Radzieckich, podczas którego kinomani – gdyby chodzili w tym czasie do kina – byliby traktowani wciąż tymi samymi tytułami, z „Leninem w Październiku” na czele. Powiedziałem więc gościowi, że ulubioną rozrywką polskiej młodzieży jest dopisywanie na plakatach filmu „Lenin w Październiku” informacji: „A koty w marcu”.