Archiwum miesiąca: wrzesień 2019

Janusz Majewski „Czarny mercedes”

Janusz Majewski „Czarny mercedes”:

Kryminalna opowieść okupacyjna. Film wchodzi własnie na ekrany. Powolna, miejscami przegadana (po kilka razy o tym samym), fabuła mało zwrotna. Ale przynajmniej Warszawa nie została pokazana w stylu „Kamieni na szaniec”. No i mnóstwo LGBT…
Cytaty:

… podeszli mnie, pochlebili, że gdzie indziej bardziej się przydam, i przydzielili do SS. Początkowo byłem z tego dumny, miałem do czynienia z ludźmi ze swojej sfery, nawet mundur mi się podobał bardziej niż innych broni, ale potem zobaczyłem, z jakich dołów rekrutuje się fundament tej formacji, i ogarnęła mnie groza! Zrozumiałem, na czym polegał ten diabelski trik: jeden nawiedzony szarlatan zaczął mówić do hołoty jej językiem, mówił to, co oni myśleli, formułował ich poglądy, podsycał zabobony i stereotypy, wydobywał na światło dzienne ich podświadome urazy, frustracje i lęki. A oni zobaczyli: to jest nasz człowiek, on myśli tak, jak my myślimy, to jeden z nas, wybierzmy go, i wybrali! Warunki ekonomiczne: bezrobocie, nędza, poczucie klęski po wojnie stworzyły korzystną glebę dla wyhodowania zatrutych ziół nienawiści podsycających żądzę zemsty za wszystkie krzywdy, od których kipiało wśród pospólstwa, a elity dostrzegły szansę na powiększenie swoich zysków i rozegranie kolejnej partii na szachownicy politycznej. Dopiero jak wyszło z worka szydło dyktatury, jak barbarzyńcy zaczęli palić książki, podniósł się lament nad upadkiem wielkiej kultury niemieckiej. Co z tego, że Heine czy Mendelssohn przewracają się w grobach, w ryku trąb to jest szelest ziaren piasku, którego nikt nie usłyszy! Max wyrzucił to z siebie jednym tchem i zmęczony zamilkł.

Wyjął ze schowka przygotowaną walizkę, włożył kapelusz, chwycił z wieszaka trencz i wyszedł z kancelarii. Zbiegając ze schodów, na przekór sytuacji, autoironicznie, zanucił swoją ulubioną jazzową piosenkę, którą przed wojną grała orkiestra Henryka Golda w Adrii: „Grab your coat and get your hat, leave your worries on the doorstep, life can be so sweet, on the sunny side of the street…”. Wyszedł na ulicę, ta strona Marszałkowskiej była rzeczywiście słoneczna.