Archiwum miesiąca: lipiec 2018

Malovaný džbánku z krumlovského zámku…

Szwejk szedł do Czeskich Budziejowic na piechotę, bo go wyrzucili z pociągu. My mamy na szczęście samochód.:

Ten Czeski Krumlow z piosenki Vondrackovej… W hotelu w Ołomuńcu pozwoliłem sobie na niesmaczny żart. W telewizji, który stał w recepcji akurat śpiewała jakaś Murzynka, a ja zapytałem pana recepcjonistę, czy to Helena Vondrackova. Odpowiedział, że nie, bo Vondraćkova nie śpiewa po angielsku. Jakoś próbowałem ten głupi żart ograć naszą Marylą… W każdym razie ten Krumlow…:

Do Linzu w Austrii był tylko kawałek. Na ulicy podchodzi panienka z jakąś ankietą. Tłumaczę po angielsku, że nie jestem zainteresowany i w ogóle słabo mówię w tym języku. Panienka pyta, skąd jestem, mówię, że z Polski. Ona na to, że mają koleżankę z Polski, wołają ją, podchodzi dziewczyna, mówi: „Dzień dobry i coś tłumaczy…” Ja się zwracam do tej piwerszej po angielsku, ża ta pani w ogóle nie mówi po polsku, to jest jakis inny język, że was nabiera i w ogóle. No i nasza rodaczka, już zaniepokojona: „Co się pan wygłupia, oni tu nie mają poczucia humoru…” Ale co ja poradzę, że mnie się nudzi..? Linz (ulibione miasto fuhrera), katedra.:

Jindrichuv Hradec w przewodnikach opisywany jest jako czeskie miasteczko, które najczęściej bywa omijane przez turystów. No, to już jest powód, żeby tam zajechać. W antykwariacie kupiłem nawet dwa (używane) obrazy na ścianę. Dzięki temu mój pokój będzie jeszcze bardziej przypominał antykwariat.:

Dopełnienie dnia w Ołomuńcu było więcej niż oczywiste.:

Marek Hłasko „Pamiętasz, Wanda?”

Marek Hłasko „Pamiętasz, Wanda?”
Pierwodruk „Student” nr 14/1986

Cytaty:
– No i co mu pan zrobisz? – pyta obojętnie Kokoszka. – Wyrzucę, na zbity pysk Kokoszka wzruszył ramionami. – Nie wolno mu? Stefan podszedł do wozu. W głowie szumiało mu jeszcze po wczorajszej pijatyce , pod powiekami czuł piasek. Błędnie sprawdził oliwę, zapuścił silnik i nie czekając na rozgrzanie ruszył z miejsca. Rustecki spojrzał za nim ze złością. – On zapiłuje tego dżemsa – zobaczysz pan. Dyspozytor uśmiechnął się zgryźliwie. – Chcecie młodzież – macie młodzież.

Malinowski miał starczą, pomarszczoną twarz, bezzębne zaklęśnięte usta, spod których wystoperczał podbródek: ostry, obrośnięty siwo brudną szczecina. Gdy zdenerwował się, nie można go było zrozumieć: słychać było pomlaskiwanie bezzębnej szczęki. Krzycząc wyrzucał z siebie strugi śliny. Malinowski bryzgnął na Stefana, aż ten odskoczył, wycierając twarz rękawem. – Ile twój wóz waży? Dżems ważył cztery osiemset, ale bez „bliźniaków” waga malała o przeszło trzysta kilo. – Cztery osiemset – skłamał bez zająknięcia. Stary aż podskoczył. – Wariata szukacie? – klapnął – tłumaczę wam przecież… – Nie tłumacz pan – przerwał mu Henek. Swojej przyjaciółce możesz pan tłumaczyć, żeby się nie martwiła, ze wiesz pan co. Stefan, daj no książkę. Kamiński wyciągnął książkę. Napisane było czarno na białym cztery osiemset. – No i co? – podsunął mu pod nos. Malinowski westchnął. Zaklęsły podbródek opadł żałośnie. – Chłopaki – powiedział – nie róbcie mnie na wadze. Nie mam z czego dokładać, a już raz wpadłem. W głosie jego zabrzmiały błagalne nutki. Stefan odwrócił głowę. Porwała go złość na Henka. Co ten stary człowiek mógł poradzić przeciw bandzie złodziei ,która go zgodnie okradała? Z czego miał dokładać? Wiedział dobrze, że Henek zrobił go na ładne parę złotych.

Tego roku w Marienbadzie

Podążamy za Hrabalem. Jego rodzinny Nymburk. W Nymburku Muzeum. Potem ten browar uwieczniony w „Postrzyżynach”. Dobrych parę miesięcy temu odsłuchałem w wersji radiowej z Krzysztofem Kowalewskim (w podpoznańskich lasach), potem prowadziłem spotkanie z nim w Obornikach, wcześniej jeszcze obejrzałem film. Jak to się wszystko splata…:

W Podiebranach jest Muzeum Bohaterów Filmowych. „E.T. phone home” i inne takie.:

Karlowe Wary. Krótko po Festiwalu jakieś senne.:

I Mariańskie Łaźnie. Spacer po kultowym Parku Zdrojowym.:

Praha

Świt tym razem nie w betach, lecz w lesie. A kiedy słoneczko wstało, to już jakoś – nomen omen – poszło. Ale owad ciął bez litości. Gałęzią drapałem się po plecach, a i to wróciłem z bąblami.:

Do Pragi z Poznania jest stosunkowo blisko, ale komunikacja fatalna. Tym razem zdecydowaliśmy nadłożyć drogi, byle się jechało po gładkim. Czyli: Berliner Ring, Drezno, Praga. Autostrady. I strasznie się władowaliśmy, bo w NRD niekończące się remonty, a w okolicach Drezna to już nas przesłali przez ostatnie Pipidówy. I w jednej takiej wioseczce zupełnie nagle temperatura spadła z + 35 do + 13 i grad zaczął tak dudnić, że już myśłałem, z nas zatłucze na miejscu. Ale w końcu Praga. Samochód zostawiamy pod hotelem, wsiadamy do metra, dzięki czemu mogę się wreszcie napić piwa. Na przykład czekając na Dorotę, która robi zakupy w Marxie i Spencerze. A potem jeszcze do piwiarni na Libeniu (stacja Palmovka) w jednej z knajp, w których przesiadywał Bohumil Hrabal. Po „Czarnym Koźle” poczułem się nawet na siłach, by rozwiązać krzyzówkę w czeskim „Twoim Stylu”, ale niestety była już rozwiązana.:

Internet (prawy):
WSPANIALY PREMIER! Mamy wspanialego premiera i Rzad! TAK TRZYMAC! Gromkie brawa dla Morawieckiego i Rzadu! Dla mnie tylko PiS! Brawo Morawiecki!Brawo Rzad!

powinniśmy uwolnić się od masońskiego mazurka Dąbrowskiego, aby Polska stała się rzeczywiście wolna i silna!