Archiwum miesiąca: luty 2017

Say you – Sej-ny

W Suwałkach chcieliśmy – jak każdy przyjezdny – nawiedzić przede wszystkim Muzeum Marii Konopnickiej. A tu remont i protest załogi jednocześnie.:

A ja nie mogłem się oprzeć przed wejściem w bliższy kontakt z poetką. I muszę powiedzieć, że to zimna kobieta.:

Sejny – jak zwykle.:

Giby – pomnik ofiar „obławy augustowskiej”.:

Kruszyniany, meczet.:

W gablotce przypominają, że podczas pobytu w naszym kraju odwiedził go książę Karol. Pewnie chciał zobaczyć coś rdzennie polskiego…:

Całe Podlasie „w domysłach i w mgle”.:

Białystok. Muzeum Alfonsa Karnego. Wszystkie rzeźby były podpisane, z wyjątkiem tej. Nie rozumiem dlaczego. Głowa jak każda.:


Białystok. Muzeum „doktoro Esperanto”, czyli Ludwika Zamenhofa. Bardzo nowoczesne, multimedialne. Oferują zwiedzanie ze słuchawkami na uszach. Pytam, czy można tej tury odsłuchać po esperancku, bo na tyle język pamiętam, że pewnie bym rozumiał. W odpowiedzi słyszę, że oprowadzanie w języku esperanto na razie nie jest przewidziane. Cały Białystok.:


Wszystko tu niejasne, zamglone, kontury zatarte, krawędzie nieostre, granice rozmazane…:

Przyszliśmy, niczego nie podpaliliśmy!

Trzecie podejście do Muzeum Władysława Broniewskiego na górnym Mokotowie wreszcie przyniosło efekt.:

Poeta miał u wezgłowia telefon, gdyż – jak wiadomo – nocą na dużej bani lubił dzwonić do znajomych i czytać im świeżo napisane wiersze.:

Pogadaliśmy z przemiłą i kompetentną gospodynią. Ja próbowałem się popisywać, że pamiętam „Elegię o śmierci Ludwika Waryńskiego”. I już wpisujemy się do księgi gości.:

Zdajemy się na GPS. Ten melduje – Podlasie!:

Dokładniej mówiąc – Tykocin.:

W nim oczywiście słynna synagoga.:

I rysunki przedstawiające miejscowych Żydów.:


A z wczorajszej Warszawy jedno z ostatnich zapewne zdjęć w tym sezonie z serii: Pradziadek przy saniach.:

Pachniała Saska Kępa

Po czym poznać, że jesteśmy w Warszawie?:

Z Romkiem Rogowieckim gadamy o filmach.:

Wieczorem w Polsacie w programie Michała Figurskiego. Pan Michał – dziękować Bogu – w znacznie lepszej formie niż ostatnio.:

Sprawy rzuciły nas nieoczekiwanie na Saską Kępę.:

Na Francuskiej…:

I reklama kawiarenki z piosenki. „W kawiarence >Sułtan< przed panią róża żółta…”:

Miło, że jest ktoś, kto ma identyczne priorytety jak ja.:

Czuję się niedomasowany, ale Dorota zagroziła, że mnie tak wymasuje, iż już nawet na masaż tajski nie będę miał ochoty…:


I kościół na Saskiej Kępie. Na mozaice uchodźcy.:

Koło na Saskiej Kępie działa jak brzytwa!:

Radio Merkury, piątek 17 stycznia 2017

Mili Państwo,
Witam w Międzynarodowym Dniu Kota. Polskie Stowarzyszenie Miłośników Kotów Rasowych chce w tym dniu uwrażliwić rodaków na – jak powiada – „trudny koci los”. I nic dziwnego: 54 % osób ankietowanych przez ośrodek KRC Research odpowiedziało, że w przypadku pożaru ratowałoby raczej swojego smartfona niż swojego kota.  A klasyk powiada: Aby mieć trzeźwą ocenę własnej pozycji  w życiu,  człowiek powinien posiadać psa, który będzie go uwielbiał, i kota, który będzie go ignorował.

17 lutego, daty brzemienne. Oto 17 lutego w roku 1972 volkswagen garbus wyprzedził w liczbie sprzedanych egzemplarzy Forda  model T stając się najliczniej używanym samochodem w dziejach motoryzacji.

I już poezja. Zaczynamy od niższej, za chwilę przejdziemy do wysokiej. Ta niższa została spisana z murów. Dzisiaj sekcja „różne”  i brzmi ona na przykład tak:

Napis rolniczy: Ziemniaki pozdrawiają buraki.
Napis roszczeniowy: Sosnowiec żąda dostępu do morza!
Napis sportowy: Chcesz być cały, chcesz być zdrowy, szanuj Łódzki Klub Sportowy.
Napis z regionów MPK: Czekam na autobus. Zawiadomcie rodzinę!
Napis z dziedziny profilaktyki zdrowotnej: Palenie skraca – papierosa.
Napis odwołujący się do romantycznej lektury szkolnej, epoka – romantyzm: Miej serce i patrzaj – w telewizor.
Napis głupi: Rany Boskie, jestem kioskiem! – to napis na pewnym kiosku Ruchu.

Przechodzimy do poezji wysokiej. Dziś tomik Alicji Stankiewicz pod tytułem „Co wiedzą jaskółki”. Żaden jednak wiersz nie odpowiada wprost na pytanie postawione w tytule. Za to w wierszu o wiośnie występuje pewien bezczelny  ptak, cytuję:

„Płyną uskrzydlone/ wiośniane miłości/ przez ogrody/ przez ulice/ schodami w dół/ wciąż wyżej i wyżej/ zapraszają je bramy niebios/ a bezczelny ptak/ powiewa aniołowi”. Oj, ja na miejscu tego ptaka nie pogrywałbym tak ostro z aniołem.  Anioł bowiem to nie zawsze ta chodząca słodycz w bieli i ze skrzydłami. Pamiętają Państwo tego anioła stróża z opowiadania Sławomira Mrożka?  Biedak był zupełnie bezradny wobec swego małego podopiecznego, skończonego urwisa. Aż anioł wpadł na pomysł, cytuję: „Oderwał dłoń od czoła, podszedł cicho do łóżeczka i silnie wypalił chłopczyka w ucho.

Ten zerwał się przestraszony. Pod wpływem ciosu odmówił pospiesznie paciorek i, mrucząc coś niezrozumiale, położył się i zasnął.

Anioł, drżący i zachwycony, długo, nieruchomo wpatrywał się w noc.

Nastał ranek świeży i krzepiący. Sen zatarł w chłopczyku wspomnienie wczorajszego wieczoru. Podano mu śniadanie. Jak zwykle nie chciał pić mleka. Od mleka było mu niedobrze. Wtem odczuł dotkliwe kopnięcie. Zrozumiał. W milczeniu wypił mleko.

Pożegnawszy się z mamusią, ruszył do szkoły. Grzecznie przechodził przez ulice, nie przystawał, nie rozglądał się. Miał się na baczności. Jednak nie był jeszcze pewny. Gdy znalazł się sam w pustej alei, rozejrzał się i błyskawicznie zgarbił. Silna blacha w czoło natychmiast przywróciła go do porządku”. Tak, nie warto pogrywać z aniołami.

I jeszcze klasyk angelologii Jan Sztaudynger w kwestii anielstwa: Cóż pozostało cioci, jak być aniołem dobroci.

Do widzenia mówi więc Państwu chór cioć anielic i
Wiesław Kot

Dajana

Warszawa, Teatr Dramatyczny, spektakl „Kobiety bez znaczenia”. Halina Łabonarska i Małgorzata Niemirska. To chyba najlepsze, co można dziś zobaczyć w teatrze. A te panie? Tylko życzyć sobie podobnej kondycji w ich wieku, ale to raczej nieosiągalne…:


Pałac Kultury na fioletowo, jakaś ogólnopolska akcja prozdrowotna.:


Jak zawsze jesteśmy w hoteliku Centrum Badań Kosmicznych. Tu w pokojach wisi seria obrazów tego samego malarza przedstawiająca zapewne jak to wyglądało dawno temu w odległej galaktyce. Po obrazach, które są dość podobne (dla laika) nie sposób dociec, czy dostaliśmy ten sam pokój, co zwykle. Ale znalazł się sposób! W samym rogu, koło kaloryfera, na wykładzinie powinna być plama (właściwie ślad po niej). Plama powstała ze trzy lata temu, kiedy w nocy wstawałem do łazienki i potraciłem butelkę z niedopitym winem, która stała przy łóżku. Jest! Co za ulga, że pewne rzeczy się nie zmieniają…:


W naszym smutnym życiu jedynej pociechy dostarczają media. „ZASKAKUJĄCE porównanie Maxa Kolonko: Szydło mogła zginąć jak księżna Diana”.

Gość Niedzielny: „Hasłem Narodowego Kongresu Trzeźwości będą słowa „Ku trzeźwości Narodu. Odpowiedzialność rodziny, Kościoła, państwa i samorządu”. Celem Kongresu jest ograniczenie spożycia alkoholu, ale także promocja trzeźwości i abstynencji”. Bardzo odkrywcze. Zwalczanie alkoholizmu poprzez organizowanie kongresów. Że tez Bill W. na to nie wpadł!

Radio Merkury, czwartek 16 lutego 2017

Mili Państwo,
Dziś Dzień Listonosza, więc – ludzie zejdźcie z drogi.

Kilka danych. W Polsce listonosze bywają pogryzieni przez psy średnio 250 razy w roku. Z tym, że niekiedy zdarzają niespodziewane kulminacje pogryzień. Przykładowo w Gdańskiem w roku 2007 psy pogryzły listonoszy aż 84 razy. Nic więc dziwnego, że listonosze od lat domagają się, aby pogryzienie przez psa zostało wpisane na listę chorób zawodowych. Jak pylica u górników. Jeśli tak się stanie, da im to prawo do otrzymywania świadczeń ubezpieczeniowych wyższych  o 20%.

O 8.40 tradycyjnie obcujemy ze słowem poetyckim, bo to  najlepsza pora na takie doznania. Nie musi to być od razu Norwid czy Szymborska, celujemy trochę niżej, w poezję naścienną mianowicie. Poemaciki krótkie, jednozdaniowe, ale smaczne. Dziesięć.

Umieram za Polskę, szkoda że z głodu.
Żadna kobieta nie da ci tego, co dać ci mogą klocki Lego.
Tonący brzydkiej się chwyta.
Kto nie może dopiąć celu, ten chodzi z rozpiętym.
Pukanie zepsute proszę dzwonić.
Żyję bo nie mam na trumnę.
Pokorny uczeń z dwóch ściąg korzysta.
Miłość jest jak zbrodnia. Po wszystkim nie wiadomo, co zrobić z ciałem.
Winda popsuta! Najbliższa winda w następnym bloku.
Po pierwsze gospodarka. Po siódme nie kradnij.

I kryminalna Wielkopolska. Czytamy Dziennik Poranny z roku 1935: „W dniu 22 września nocą – tak tam stalo napisane -, więc dnia 22 września nocą 25-letni Marian Wesołowski, zamieszkały w Poznaniu, napadł na idącego ul. Wodną Adama Ciszewskiego i zażądał od niego 2 zł na wódkę. Gdy Ciszewski odmówił jego żądaniu, wtedy napastnik rzucił się na niego, powalił na ziemię i zrabowawszy z kieszeni Ciszewskiego 12 zł, ulotnił się w niewiadomym kierunku. W kilka chwil później ten sam Wesołowski napadł na Nowym Rynku na Zygmunta Wesołowskiego i zażądał od niego pieniędzy. Napadnięty zaczął tłumaczyć rzezimieszkowi, że jest bezrobotnym i nie posiada pieniędzy nawet na utrzymanie. Wtedy M. Wesołowski zrewidował go i odebrał napadniętemu 11 papierosów. Wkrótce po zajściu policja aresztowała M. Wesołowskiego. W dniu wczorajszym M. Wesołowski stanął przed tutejszym sądem okręgowym i skazany został na 2 lata więzienia”. Ciekawe, jak potoczyły się dalsze losy rzezimieszka Wesołowskiego Mariana, co po odsiadce. Może na przykład nawrócił się i na kolanach do Częstochowy. A ten drugi Wesołowski, ten bezrobotny Zygmunt, który został bez jednego papierosa. Może rzucił palenie i znalazł pracę? Niestety, nigdy się tego nie dowiemy. Bogusław Wołoszański nazwałby to zapewne jedną z najgłębszych tajemnic ziemi Wielkopolskiej.

Cóż, drobne z pozoru wydarzenia rzucają czasem bardzo długi cień. Tradycyjna opowieść głosi, że Pan Bóg ustalił swoje Przykazania dla ludzkości, ale nie udawało mu się zainteresować nimi żadnego narodu: wszystkie wybrzydzały. To im nie odpowiada, tamto im nie odpowiada. Na koniec Pan Bóg udał się więc do Żydów z ofertą: -Słuchajcie, mam Przykazania na zbyciu.  – Przykazania? – Żydzi spoglądają porozumiewawczo na siebie, w końcu najlepszy kupiec pyta: – A po ile są? – Są za darmo – powiada Pan Bóg. – To bierzemy od razu 10. Skutki tej pazerności odczuwamy do dziś.

I Państwo i ja –
Wiesław Kot