Archiwum miesiąca: czerwiec 2014

Idźta przez zboże, we wsi Moskal stoi

Uczestniczka programu telewizyjnego  typu „Ukryta prawda”: „Nabrałam sensu do życia.”

W bibliotece zamówiłem tom poezji młodego autora nazwiskiem Honet. Zachęcił mnie fragment recenzji głoszący,  że to „fajerwerki wyobraźni, oniryczne gnostyckie zakola, to podświadomość, która wypełza, historia, która wraca jak we śnie, żeby meandrować i wić się w wersach, wypływając czasem na powierzchnię”. No tak, teraz wiadomo, czego się trzymać w trakcie lektury.

Na witrynie Fronda.pl niejaki ksiądz Wąsowicz wzywa warszawską Odnowę w Duchu Świętym do modlitw za swoją – najwyraźniej byłą – członkinię Hannę Gronkiewicz-Walc. Bo ta zgadza się na pokazy sztuki „Golgota Picnic”.
Jeden z komentujących upewnia się, czy to ten sam kapłan, który na swoim fejsbukowym profilu umieścił hasło: „Śmierć wrogom ojczyzny”?

„I była chwila ciszy; i powietrze stało
Głuche, milczące, jakby z trwogi oniemiało.
I łany zbóż, co wprzódy, kładąc się na ziemi
I znowu w górę trzęsąc kłosami złotemi,
Wrzały jak fale, teraz stoją nieruchome
I poglądają w niebo najeżywszy słomę.”

Pan Tadeusz, Księga X
Ja to mam bez czytania. Np. dzisiaj o 9. rano:

Pisarz i publicysta Janusz Anderman posiada niebywały słuch językowy i tzw. wyczucie sytuacji. Co demonstruje w swojej prozie od lat. Właśnie przeczytałem coś takiego:

Zebrani czekali i tłamsili czas.
– Ja, proszę rodziny, jestem taksówkarzem, znaczy na taryfie jeżdżę normalnie. I ja bym, proszę rodziny, tych zboczeńców pałami lał! Ja ich wożę co noc, te pary chłopów, do tych ich burdeli, i oni już wytrzymać nie mogą, i już w taksówce zaczynają te tam figo fago robić, chłop z chłopem…
– Ja widziałam niechcący program przyrodniczy, o żyrafach. Mówili, że najwięcej tych homoseksualistów jest pomiędzy żyrafą a żyrafą właśnie – powiedziała staruszka i zaraz na jej policzki wypełzły z zakamarków zmarszczek purpurowe plamy.  – Za przeproszeniem – dodała – że ja tu o takich świństwach…
– Nie, nie – zaprotestował taksówkarz – naród potrzeba zapoznawać z Gomorą. Ja sam, jak bym gdzie spotkał takie świnie żyrafy, to bym je, proszę rodziny, pałami lał. Pałami! I nie ma zmiłuj się! Nie pomoże klękanie nawet!
– A heteroseksualni, jak pan ich wiezie, nie zaczynają w taksówce? – zapytała młoda reporterka.
– Że kto?
– No, kobiety i mężczyźni. Jak jadą nocą.
– Zaczynają – odpowiedział taksówkarz. – Jak najbardziej. Mnie to nie przeszkadza; to normalne. I jeszcze urozmaicenie mam, bo lusterko wsteczne posiadam panoramiczne.

Proces, w: Janusz Anderman, Fotografie ostatnie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010

Jack Ryan: Teoria chaosu / Jack Ryan: Shadow Recruit

 

Tytułowy Jack z powieści Toma Clancy’ego.

Analityk finnasowy na usługach CIA. Byłoby nudno, więc zostaje wplatany w międzynarodową intrygę i musi działać jak Bond (zwłaszcza w Moskwie). To już lepiej, zwłaszcza jak topi w brodziku nasłanego na niego murzyna, trzy razy większego od siebie.

Kevin Costner jako komandor. „- To nie żarty. Pan naprawdę jest z CIA. – Ktoś musi.”
Rozmowa z analitykiem rynku: „- Nie znam się na tym. Mów do mnie jak do idioty.”
Jak Costner przyczaja się w Moskwie, chodzi nieogolony. Łatwiej wtopić się w tłum?

Dziewczyna Jacka Ryana podejrzewała go o zdradę. I to w trakcie śmiertelnie niebezpiecznej misji. On – przyparty do muru – wyznaje: „Pracuję w CIA. – Dzięki Bogu!”

Rosjanin, który planuje zagładę Ameryki – Kenneth Branagh. Jego rosyjski – boki zrywać.

Ach, to CIA! Nawet w najbardziej podbramkowych sytuacjach, kiedy liczą się sekundy, nie zaniedbują zwyczajowej pogawędki, uścisków, wyznań miłosnych.

Rady dla agenta przed zdawaniem raportu przełożonemu: „- Jeśli nie pyta, nie chce wiedzieć.”

Jack Ryan: Teoria chaosu / Jack Ryan: Shadow Recruit, reż. Kenneth Branagh, 2014

Po co jest ten miś?

Komunikat policji. W miejscowości Trzebaw (przy trasie Poznań-Wrocław) samochód trzepnął 72-letniego rowerzystę. Śmierć na miejscu. Wieczne odpoczywanie… Stało się to na wysokości dużego przydrożnego zajazdu. A przecież przechodziłem tamtędy zaledwie parę dni temu. I mam miłe wspomnienia. Bo stały tam (na parkingu) dwie miłe panie wyznania bułgarskiego. I jedna z nich spytała z miłym uśmiechem: „Kcesz?” Pokręciłem przecząco głową. Zrozumiała, choć kręcenie głową w Bułgarii oznacza potwierdzenie. Musiała być dziewczyną światową. I spytała z głębokim żalem: „Dlacego?” Cóż, nie wiedziałem, że w moim wieku mogę się jeszcze podobać kobietom…

TVN z pytaniem o poznański lokal o nazwie Adria. Tu pewnego wieczoru w 1984 roku zbłądzili po koncercie członkowie zespołu Iron Maiden. Wypili drinka, a że trwało akurat wesele, zagrali dla młodej pary na dancingowych instrumentach „Smog On The Water”. Co przeszło do miejskiej legendy. Dziś w Poznaniu też gra Iron Maiden i stąd te nawroty. A sama Adria zaczęła działać przy Targach w roku, w którym przyszedłem na świat. Politycy, zagraniczni kontrahenci – to od święta. Na co dzień: badylarze, rzemiosło, waluciarze, cinkciarze, złodzieje, alfonsi, panienki… No i kapusie.
Byłem raz przez parę godzin – kosztowało mnie to połowę stypendium.
Adrii nie ma już od pięciu lat. A ja żyję…

Polszczyzna kwitnie i rozwija się na wielu frontach.
Telewizyjny talk show. Prezenterka rozmawia z kobietą, którą mąż ją zaraził AIDS. Dziennikarka pyta, czy był wierny. Okazuje się, że nie. Więc ona na to: „- Jest szansa, że zarażał również inne kobiety.”

Drogownictwo w naszym mieście dorobiło się terminologii fachowej.
„Przedepta” – ścieżki wydeptane na trawniku.
„Przełomy” – progi na jedni, która powinna być gładka.
„Szykany” – barierki ustawiane na czas remontów.

Na koncercie uczniów szkół muzycznych w Muzeum Wsi Wielkopolskiej w Szreniawie . Oczywiście, koncert muzyki poważnej. Jak to na wsi. Żeby go wysłuchać, miałem (Internet podawał), prócz biletu, nabyć „spacerowe” w cenie dwóch złotych. Na szczęście „spacerowego” ode mnie nikt nie chciał. Dorota jak to usłyszała, to zaraz, że będzie pobierać ode mnie „fotelowe” i „sedesowe”. Jak by i bez tego mało pobierała.

Pierwsze zdanie autorki publikującej na Fronda.pl komentarz o satanizmie, jaki panoszy się w Warszawie: „Wczoraj kiedy wracałam tramwajem z kościoła, po niedzielnej Mszy Świętej z procesją eucharystyczną oktawy święta Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej…”

Poza tym Fronda.pl poleca w walce z szatanem niezwykle skuteczny „egzorcyzm przemyski”. Niezwykle mnie to zainteresowało, bo to moje strony. Oto fragment: „… prosimy Cię pokornie, rozkaż hufcom anielskim, aby ścigały szatanów, stłumiły ich zuchwałość, a zwalczając ich wszędzie, strąciły do piekła.” Jak najsłuszniej – szatany do piekła, a nie wałęsać się po ulicach Przemyśla.

Kącik filmowy. W Internecie mem o podsłuchanym Nowaku, który kończy karierę polityczną: „A taki był ładny, amerykański.”

Wizualizacja. Najpierw banał: rankiem polskie drogi, na których próbuję (bez odczuwalnych sukcesów) utemperować brzuszysko.

Po południu w Muzeum Wsi – uczta dla ducha. Jako miłośnik sztuki współczesnej najpierw zakochałem się w instalacji „Nasza modliszka”. Niestety, nie było mi dane jej dosiąść. Personel się kręcił w pobliżu.

Później pozwoliłem się oczarować dziełu pod tytułem „Popiersie portretowe”. Boże, iluż moich znajomych mi ono przypomina!

Dalej – instalacja, dla której wzorem było zdjęcie satelitarne rzeczonej Szreniawy. Nie chwaląc się – rozpoznałem od razu.

Najcenniejsze dzieło ulokowano u wejścia do dyrekcji Muzeum. Nawet chciałem zostawić karteczkę: „Po co jest ten miś?” Ale, oczywiście, nikt nie wie, po co, więc głupio byłoby pytać…

Wilk z Wall Street / The Wolf of Wall Street

 

Wiadomo – wzlot i upadek kombinatora z Wall Street (z grubsza na faktach).
Podstawowa umiejętność – wcisnąć ciemnotę. Na bezczela.
„Nasze narady wojenne odbywaliśmy kompletnie nastukani. Żeby pobudzić swobodny przepływ idei.” Wprowadzanie firm na giełdę poprzedza odprawa wojenna jak u dzikich plemion: wzbudzenie silnej motywacji. „- Zapamiętajcie: ubóstwo wcale nie uszlachetnia.”
Niestety, ten guru, aby ocalić własny tyłek sypie przed FBI wszystkich równo.
Tabu w filmie – krzywda setek tysięcy oszukanych drobnych ciułaczy.

Di Caprio w pełnym paletażu możliwości aktorskich: od entuzjazmu po stan porażenia ogólnego po silnych narkotykach.

Język maklera giełdowego, że nie daj Panie Boże: “Wall Street najpierw mnie połknęła, a potem wysrała na bruk.” I to się ciągnie.
W sumie nieustająca balanga. Zarabiać, żeby się pieprzyc i ćpać w gronie podobnych sobie kumpli. To przecież można i bez wielkiej forsy.
Może nużyć.

Teksty:
Łapiesz ostrość zwojów. (po narkotykach)
Uruchom płaty, debilu.
To nie istnieje, tego nie ma na tablicy Mendelejewa.
Patrzyli na mnie, jak bym wynalazł ogień.
Sprzedawałem śmieci śmieciarzom.
Jest jak Mona Lisa – obojętnie gdzie jesteś, patrzy na ciebie.
Skończysz jak cycek w wyżymaczce.
Ryzyko przedłuża młodość.

Wilk z Wall Street / The Wolf of Wall Street, reż. Martin Scorsese, 2013

Oprócz

Zmarła Małgorzata Braunek. Poznałem ją kiedyś w jakimś warszawskim „salonie”. Przemiła i bezpretensjonalna osoba. Może także dlatego, że wówczas miała okres „buddyjski”?

Wczoraj córka z narzeczonym na obiedzie z okazji Dnia Ojca. Pracuje w amerykańskiej instytucji finansowej. W pokoju na 17. piętrze. A ja całe życie parter i parter…

Kurczę, „Wprost” przechwala się, że jak zamieścił stenogramy z taśm, to sprzedał 300 tys. nakładu. Też coś! Jak ja tam byłem zastępcą naczelnego kilka lat temu, to taki sam wynik osiągnęliśmy dołączając do tygodnika płytkę z Polską Kroniką Filmową z czasów PRL-u. A także płytkę z nagraniem – co już było bardzo głupie – z nagraniem ks. Rydzyka, który wyzywał żonę śp. prezydenta Kaczyńskiego. „- A to czarownica!”; „- Nie róbmy z szamba perfumerii!” i takie tam. Ale w sumie trend jest podobny: ludzie chcą, żeby były jakieś jaja.

Krótki wywiad dla „Rzeczpospolitej”. Okazja: trzecia rocznica śmierci Petera Falka. Pewnie żeby pokazać czytelnikom, iż gazeta żyje nie tylko podsłuchami. Są i inne ważne tematy.

Nigdy się nie zawiodłem, kiedy słuchałem w Radiu M. audycji popołudniowej „Czas życzeń i pozdrowień”. Tak było i dziś.
Najpierw pewna starsza pani rymowała na imieniny wiekowemu kapłanowi:
„Oprócz łaski z nieba
nic Ci więcej nie potrzeba.”

Rozrzewniłem się, bo przypomniało mi to starą piosenkę Maanamu:
„Oprócz błękitnego nieba
Nic mi więcej nie potrzeba.”

Po chwili inna pani rymowała na cześć księdza prałata:
„Szczęścia, zdrowia, beczki wina
I stóweczki co godzina.”

Z takich życzeń ucieszyłby się pewnie ojciec Rydzyk (ostatecznie: dzień ojca).

Życzenia zostały poparte piosenką Karela Gotta. To znaczy – piosenką, którą w pierwotnej wersji śpiewał Drupi. Wówczas, pamiętam, nosiła tytuł „Sereno e”. Gott, oczywiście, śpiewał jej wersję czeską:
„Je, jaka je,
Tak mi nagle wpadla do klina,
Ani czerna, ani blondina…”

Aforyzmy. Bezcenne dziedzictwo intelektualne przodków, cd.:

Aleksander Fredro (1793 – 1876)
Nie ma większej radości dla głupiego, jak znaleźć głupszego od siebie.

Ignacy Piotr Legatowicz (1796 – 1867)
Próżniacy nie mają potrzeby wiedzieć, która godzina.

Feliks Chwalibóg (1866-1930)
Mówić można z każdym – rozmawiać bardzo mało z kim.
Mnóstwo ludzi istnieje, ale takich, co naprawdę żyją, można wskazać palcem.

O ósmej rano znowu ten Wielkopolski Park. Niedługo będę o nim mówił jak minister Sienkiewicz o państwie polskim. Na uszach „Lot >>Ćmy<<” Kena Folletta. Tylko to czyni te godziny w miarę znośnymi.

I tak kilometr za kilometrem:

Obrońcy skarbów / The Monuments Man

 

Mówiłem o tym filmie parę miesięcy temu w TV. Padło pytanie, czemu my nie możemy nakręcić filmu o odzyskiwaniu „Hołdu pruskiego”? Ten film się ciągnie, ale nasz na podobny temat, to byłaby pewnie makabra.

Znawcy sztuki szykują się na wyprawę do Europy, aby bronić zabytków w końcowej fazie wojny jak grupa dywersantów wysyłana na tyły wroga. Wyglada to jak kolejna część „Parszywej dwunastki”. Albo kompletowanie ekipy do napadu na kasyno jak w „Ocean’s Eleven”.  Też Clooney, ostatecznie.

Dobrani kontrastowo, aby było śmiesznie. George Clooney, Matt Damon, Bill Murray, John Goodman (ten z “Flinstonów”), Jean Dujardin, Kate Blanchett.

“Kiedy masowo giną ludzie, kogo obchodzi sztuka.”

Zamiast dzieł sztuki znajdują złoto, często z zębów.
Misja poważna, ale epizody farsowe. Do „obrońców skarbów” strzela niemiecki dzieciak z jakiegoś Volkssturmu. Nie chwalą się tym.
Tylko, że poza sytuacja wyjściową pomysłu na film nie widać, intrygi też nie. Są poszczególne epizody. Bez tempa. Rozłazi się to.

Obrońcy skarbów / The Monuments Man, reż. George Clooney, 2014