Archiwum miesiąca: marzec 2014

Kowboje i przepaść

W Radiu M. rozmowa oczywiście o gender, bo dawno nie było. W jej trakcie dyskutant (z Poznania!) wyjaśnia szczegółowo, na czym polega taka odmiana pornografii jak fisting. No, to teraz babcie już wiedzą.
Poza tym powraca zdanie: „Nasz ojciec święty zostanie świętym.” Do kwadratu?

Znany pogromca genderu, ks. prof. Dariusz Oko, podczas wykładu w Płocku objaśnił, że „współczesne media zachwycone genderyzmem są jak kowboje pędzący ludzi w przepaść”. Kowboje pędzący ludzi w przepaść! Jako krytyka filmowego zainteresowało mnie natychmiast, w jakim filmie ksiądz profesor zobaczył taka scenę.

W moim rodzinnym mieście świat przestępczy działa coraz bardziej finezyjnie. Otóż do pewnej babci zadzwonił mężczyzna podający się za zięcia jej siostrzenicy. Że jest w trudnej sytuacji i potrzebuje mieć natychmiast 75 tysięcy na swoim koncie. Babcia nie była głupia, nie z nią takie numery. Nie dała. Wtedy zadzwonił inny mężczyzna, który przedstawił się jako funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego i polecił babci jednak wpłacić te pieniądze, bo wtedy Biuro z pewnością namierzy oszusta. Babcia popiera praworządność, więc poszła do banku i wpłaciła. Ale znowu zadzwonił funkcjonariusz i oświadczył, że 75 tysięcy to za mało, że oszusta namierzyć. CBŚ potrzebuje do schwytania przestępcy jeszcze 45 tysięcy. Babcia poszła i wpłaciła. Pytanie za 5 złotych. Czy oszust został schwytany?

Hasło z feministycznej manify: „Grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne idą tam, gdzie chcą.”

W przededniu kolejnej rocznicy zamachu w Smoleńsku pewien czytelnik prawicowego portalu proponuje dopisać do Hymnu Polskiego kolejną zwrotkę:

„To wiara Polskę podnosi.
Też ojców wyznanie.
Nad Katyń, Smoleńsk wznosi.
Niezłomnych oddanie.”
Marsz, marsz, Dąbrowski…”

Marzanna z botoksem

W arcyciekawym Muzeum Miejskim w Radomsku ekspozycja wycinanek łowickich. Ta nazywa się zapewne: „Łowicz – bicycle rice”.

Muzeum. Marzanna – za model posłużyła zapewne amerykańska aktorka Goldie Hawn – na etapie, kiedy była już porządnie wypakowana botoksem.

Muzeum. Ogromnie interesująca rekonstrukcja historyczna. Na czarno-białym zdjęciu można zauważyć, jak wyglądała autentyczna niewiasta z tamtejszych okolic. Dwie kolejne fotografie pokazują, jak wygląda ona po rekonstrukcji historycznej.

Pod Jasną Górą sklep z szyldem „Sztuka sakralna”. Najciekawszy przejaw tej sztuki to murzynek-skarbonka. Wrzucasz monetę, on kiwa główką. I już czarnoskórzy wiedzą, jakie jest ich miejsce w kościele.

 

Kali mówić

Te bohaterskie dzieci wysłuchały prelekcji o „W pustyni i w puszczy”, trwającej bitą godzinę zegarową. Tylko troje wyszło w tym czasie do ubikacji.

Odkrywka bełchatowska wygląda całkiem jak Bieszczady. Tylko w odwrotną stronę. Wklęsłe.

Przeciętny mieszkaniec Radomska – jak się nam objawił.

Na słupie ogłoszeniowym w Radomsku radość przeplata się z żałobą.

Siłaczek

Na gościnnej ziemi bełchatowskiej bawiłem się w postać z Żeromskiego. Dałem bowiem prelekcje o literaturze i filmie. No, a przy okazji – Radomsko, Jasna Góra (żeby godnie zainicjować nasz sezon pielgrzymkowy) i sporo pomniejszego drobiazgu po drodze. O czym będzie w odcinkach, kiedy się ustabilizuję psychicznie. Bo nam sam koniec wyjazdu, czyli na wysokości Wrześni, było tak: rozpętała się burza z piorunami, lało tak, że drogi nie było widać na 10 metrów, mnie dopadła nagła biegunka (że tak elegancko to nazwę), pomyliłem zjazdy z autostrady, przez co wylądowaliśmy daleko za Poznaniem, a na mojej ulicy ani jednego wolnego miejsca, by zaparkować. Mało, żeby wyjść z nerw?

A to Polska właśnie

Rankiem widzimy na tramwajach chorągiewki w kolorach biało-niebieskich. Dorota: „- Co to? Flagi Izraela?” Okazuje się, że to barwy Lecha Poznań, wywieszone w którąś tam rocznicę powstania klubu piłkarskiego. A z tym Izraelem to jak kulą w płot, bo niedawno klub miał spore nieprzyjemności z powodu antysemickich okrzyków na trybunach.

Czytam: „Jesienią rozpoczną się kursy dla członków parafialnych rad duszpasterskich z całej Polski. Celem kursu jest przygotowanie członków parafialnych rad duszpasterskich do świadomego i aktywnego udziału w życiu parafii.” Jak już nawet członkom rad parafialnych trzeba robić kursy „świadomego i aktywnego udziału w życiu parafii”, to znaczy, że nadciąga Armagedon.

Z moich stron. Siostry Benedyktynki z jarosławskiego Opactwa zapraszają wszystkich chętnych na kolejne rekolekcje. Dotyczą tym razem VI przykazania (Nie cudzołóż). Z tym akurat w moim mieście nigdy nie było problemów. Znaczy z cudzołożeniem, nie z przykazaniem. Ale siostry benedyktynki ostrzegają:  „Liczba miejsc ograniczona!!!”

Ze smutkiem czytam, że pałac w Rogalinie pod Poznaniem ma  być zamknięty dla turystów do końca roku. A przecież było tak w latach 90., że pisarz amerykański William Wharton – w Polsce nagle popularny do nieprzytomności – nawiedził Poznań. Przewieźli go bryczką po parku w Rogalinie. Chodzimy po alejkach i ten Wharton pyta, ale tak na boku: „- Niech mi pan powie, co tu się w Polsce dzieje? Owszem, moje ksiązki są czytane w różnych krajach, ale jakoś tak – umiarkowanie. A w Polsce to jest czyste szaleństwo. Ręka mnie boli od dawania autografów.” Akurat weszliśmy do galerii malarskiej w oficynie obok pałacu. Stanęliśmy przed ogromniachnym płótnem Matejki, że Dziewica Orleańska wjeżdża do Paryża, czy coś. Ogromne to, skłębione i nabzdyczone. Pytam pisarza: „- Rozumie pan coś z tego?” On: „Nothing at all”. Więc mówię mu: „- I tak w Polsce jest ze wszystkim.”