Cmentarz dla zwierzaków miał zostać utworzony na obrzeżach Poznania, ale podniosły się głosy. Że niby padlina zanieczyści studnie, że będzie tłoczno na ulicach dojazdowych. Mnie się jednak wydaje, że ludzie z jednej strony żywią jakieś zabobonne lęki – stąd tytuł powieści S. Kinga powyżej – a z drugiej boją się, że nagle znajda się w śmiesznym sąsiedztwie, obok nagrobków ukochanych pudelków i pekińczyków.
Osiem kilometrów po lesie (oczywiście w deszczu). Fajnie, tylko przeraźliwie płasko, jak na Mazowszu. Najwyższa w Wielkopolskim Parku, Osowa Góra, liczy sobie 132 metry. I to już cały nasz Everest. Dlatego te płaskości fotografowałem dziś z wieży.
Słuchowisko. Andrzej Mularczyk „Jaka piękna katastrofa”. Aktor, który miał grać Makbeta przychodzi na premierę pijany. Został spity przez gangstera, który zachwycił się jego tekstami z Szekspira, bo pasowały do jego szemranych interesów.
„Spadaj grabarzowi na łopatę!”
„Wsunę cię pod trawnik”.
Z drugiej strony Poznania stary, zapomniany (?) Młyn Kowalewko. Na końcu na wpół zarośniętej, leśnej drogi. Kiedyś skręciliśmy tam z głównej na nagłe siusiu. Wydawało się, że diabeł mówi „Dobranoc”. A tymczasem ten młyn ma stronę na FB (link Facebook, dop. webmaster). Ludzie urządzają tam weseliska, muzycy rockowi maja próby. Fruwają bieliki, ryja dziki, pływają jenoty. Prowincja jest w nas, a nie na końcu zarośniętej drogi.
W Mosinie napis pod znakiem drogowym: „Kierowco! Chroń jeże!”